Od dnia przybycia do nas zaobserwowałyśmy dużą zmianę w jego zachowaniu. Pierwszego wieczoru prychał, fuczał, a jego mina była wymowna: odejdź, odejdź sobie. Rankiem dnia drugiego fuczał zdecydowanie mniej, a głaskanie wyraźnie mu się podobało. Dziś... nie dość, że zachowuje się jak istny diabełek i biega jak szalony- to ciągle upomina się o uwagę. Nawołuje cichym miaukiem, gdy jest sam w pokoju, rozdaje jeszcze nieśmiałe i delikatne baranki, ugniata, i mruczy, mruczy, mruczy. Nawet za trzecim głaśnięciem włączą traktorek. Ale... tak zachowuje się tylko na łóżku, w klatce, czy na kanapie. Postawiony na ziemi- woli wcisnąć się w jakiś zakamarek i podziwiać świat zza szafki, czy spod materaca. Mały jest absolutnie przesłodki, przekochany (aż za bardzo), po prostu do schropania
