Mały jest już u nas od wczoraj. Po 16 tej pojechałyśmy po niego do hoteliku i parę minut później zawitał u nas. Na początku był przerażony sytuacją, prychał, fuczał, próbował za wszelką cenę ucieczki z dużej klatki, na widok naszej Kory (pies) zrobił coś w stylu ,,latającego chomika"- z wrzaskiem czterema łapami skakał jak oszalały, strasząc Korę. Na szczęście bardzo szybko przekonał się, że ten- jego zdaniem- potwór jest przyjacielsko nastawiony i już za trzecim podjeściem zapoznania ich razem fuknął tylko od niechcenia. Wieczorem pozwolił się też pogłaskać nam, ba- rozmruczał się na całego. Rano natomiast całe dwie godziny leżał obok nas na kanapie, przed telewizorem, i upominał się o głaskanie.
Mały jest po prostu zabójczo słodki i
przekochany 
Była już jedna niespodzianka celnie trafiona do kuwetki, apety dopisuje aż nadto, niestety grzybek jest jeszcze spory. Śmiejemy się, że
rządów Szeryfa nastał czas 
Z radościa odkryłyśmy, że żadne z niego fuczadło-mruczadło, ale isnte mrruczykum-medykum. Jest juz prawie prawie oswojony, pewnie niebawem będzie chodził za ludźmi jak piesek i prosił o głaski.