Wczoraj miałam zaszczyt poznać prof. Borówę osobiście. Majencja ją szkaluje - to wcale nie jest Wredota, a tym bardziej - Koszmaria. Jest za to słodkim, czarnym jak smoła maleństwem z gackowatymi uszami. Ładuje się na ręce (i do torebki), zaczepia, ale zabawa odbywa się bez użycia pazurków.
Jakiś domek dostanie cudeńko, jeśli mądry będzie i się zgłosi.