W maju w trakcie łapanek na mokotowskich działkach jedna z karmicielek pokazała nam młoda szylkretkę, na którą działkowicze (:evil:) wydali wyrok śmierci. Ponieważ... wygląda jak ryś- trzeba ją zlikwidować (przypominam, jest XXI wiek, centrum Europy, stolica cywilizowanego kraju, jedna z "lepszych" dzielnic...).
Karmicielka włożyła kotkę do kontenera, miałyśmy nadzieję że dalej tez będzie łatwo...Po sterylizacji odbierałam kotkę z lecznicy i już nie miałam takiej pewności,
Greta 2 tygodnie spędziła w klatce wystawowej, fucząc podczas prób dotykania. Potem uciekła z niej w czasie sprzątania kuwety...
Do przeprowadzki do nowego mieszkania była łapana w podbierak...
2 tygodnie zamknięcia w klatce a potem samotność w pokoju przemieniły Gretę w innego kota- odkryła że głaskanie jest fajne, a najbardziej lubi drapanie po brzuszku, do tego stopnia , że jak mnie widzi wywala się kołami do góry...jest jeszcze nieufna do obcych, ale pracujemy nad tym
No i szukamy powoli Domku


