A było to tak!
Jak zwykle, wieczorem po moim wejściu na łóżko miziam koty. Najpierw ta najbardziej spragniona, czyli teraz już pierwsza zawsze na łóżku Niuńcia, z którą już zaczynam miętoszenie za futro pod bziuchem i gryzenie delikatne po łepku. Już mi pokazała swoje pazurki u przednich i tylnych łapek.
Następnie zaczęłam miziać i miętosić Moliśkę. Kiedy już ją wykochałam to usiadła koło Buńci, która spała do góry bziuchem i ze wszystkimi łapkami do góry w pełni wyluzowana i szczęśliwa nic nie wiedząc co dalej ma nastąpić.

Już cioteczki mi sie chce śmiać jak sobie przypomnę.
Tak siedząc Moliśka nad Buńcią, to myślałam, że zaraz sie położy koło niej, ale nie, ta gadzina knuła w tej swojej małej główce haniebny plan jak by tu dokuczyć Buńci.
I gadzina go znalazła.
Tak dalej siedząc przy zrelaksowanej Buni, skoczyła z pełnym impetem w sam środek Bunieczki z pazurkami i ząbkami.
Biedna Bunia w mgnieniu oka sie zerwała i zatrzymała sie dopiero w przedpokoju w stanie przedzawałowym.
Gadzina mała oczywiście poleciała jeszcze za nią z myślą wygryzienia jej pośladków.
Cioteczki, ja myślałam, że padnę na łóżku ze śmiechu jak to zobaczyłam. Moliśka waży 3,20 a Bunia 4,20. Wyobraźcie sobie jak ktoś, tak na Was na śpiku by skoczył.
Taka to jest Molisia, ta grzeczna koteczka.
