Śliczna z niej kicia urosła
Aga mogłabyś mi jakoś podrzucić moje poidełko, jeśli wieczorkiem to możesz zostawić u dozorcy
Misia też miała taki miodowy brzusio .
Mam dużo zdjęć, chciałam zrobić Czupurkom tematyczne albumy ale teraz to kiepski pomysł

.
Teraz to najpierw zrobię Misi ... taki pamiątkowy (tylko co zacznę wybierać to oczy sie spocą i odkładam na jutro). Ściupła była bardzo ale pysiolek miała słodki, chociaż zawsze taki smutny, nawet jak się bawiła.
Wtedy kiedy zginęła siedziałam dłużej w pracy, oboje korzystały z okazji i buszowały po biurze. Przed odejściem jeszcze raz nakarmiłam i wymiziałam. Brakuje jej nam bardzo
Snejki dochodzi do siebie. Na początku mało jadł i całe dnie spędzał leżąc w bukszpanie. Wspominałam już, że któregoś popołudnia przywędrował do mnie na piętro (końcówka korytarza), teraz jak jest spokojnie to co raz częściej urządza sobie wycieczki po biurze. Przychodzi pospać w kryjówce między biurkami w księgowości, a jak któraś z dziewczyn za daleko wyciągnie nogi to je zaczepia

.
Z nim jest juz zdecydowanie lepiej, ale jak z samego rana nie przyjdzie na śniadanie to ja mam zaraz kluchę w gardle i obręcz na piersiach.
Sreberko zaczęła się pokazywać. Pierwszy raz (po 2 tygodniach) była widziana koło magazynów bardzo rano w piątek.
W poniedziałek przyszła póżniej i zwabiłam ją pod biurowiec do kociej stołówki. Chuda jak nieszczęście, ale suchego "paniusia" nie chciała jeść. Zanim w mikrofali rozmroziłam mięso zniknęła. Nawet nie wiem w którym kierunku poszła, a planowałam ją śledzić.
Byłam taka przejęta, że dopiero wieczorem przypomniałam sobie , że miałam w zapasie dwie całkiem porządne kocie puszki.
Sreberko była wtedy jeszcze raz wieczorem

nakarmiła ja nasza sprzątaczka Beatka. Prosiłam by zerkała, że może przyjdzie, a jak nie to by wystawiła mięsko dla Snejkusia albo innych chętnych.
Na wtorek, na wszelki wypadek w służbowej lodówce rozmrażałam już podwójną porcję serduszek. Oczywiście następnego dnia znowu wystawiła mnie do wiatru, ale póżnym wieczorem była i zjadła swoja porcję (P. Beatka zastępuje urlopującego dozorcę).
Za to wczoraj Sreberko pobawiła się ze mną w ciuciubabkę
Przyszła 2 x (za drugim razem to nawet weszła do wiatrołapu i tam na mnie czekała).
Najpierw nakarmiłam, pomiziałam, a potem śledziłam. Cwana z niej kotka, za każdym razem wyprowadzała mnie w zupełnie przeciwnym

kierunku. Oczywiście najpierw kluczyła, odpoczywała, robiła toaletę. Na koniec siadła w trawie i udawała, że mnie nie widzi. Wtedy po 20 minutach stania przy płocie na rusztowaniach poddałam się. Raz, że zbyt cierpliwa to ja nie jestem, a drugie musiałam popracować (i tak przez te zabawy w detektywa zabrała mi w sumie ponad 1,5 godziny).
Miałam dzisiaj za nią pochodzić ale niestety nie przyszła.
Zostawiłam dla niej serduszka u dozorcy. Zobaczymy czy przyjdzie.
Ona chyba gdzieś u nas musi mieć dzieciaki a ja nie mam zielonego pojęcia jak ich odnaleźć. Jak zacznie znowu regularnie przychodzić to może ją wyśledzę.