Maleńka Felcia (5-6 tyg) miała nas szczęśliwie dokocić po 7 latach królowania w domu ukochanej kotki LUNI. Miała być też lekarstwem również na jej problemy psychiczne spowodowane przebywaniem w pustym domu. Obecnie stała się jej bezpośrednim zagrożeniem dla zdrowia. Wszystko zaczęło się na międzynarodowej wystawie kotów rasowych tydzień temu, gdzie trafiliśmy do boksu lokalnego schroniska w Ćapkowie by zrobić jakiś dobry uczynek. Niestety dobry uczynek trafił na nasze ręce prychający i kichający z objawami kataru kociego (z klatki pełnej osowiałych kociaków) by w parę minut znaleźć się u najbliższego vata. Niestety zalecona 6 dniowa doustna kuracja Synuloxem mimo osłonowego lakcidu spowodowała w 4 dniu jak mniemam obecny ciężki stan kompletnego rozregulowania ukł. pokarmowego. Mamy więc zero przyjmowania pokarmu choć w pierwszy dzień Felcia rzuciła się jak dzika na jedzenie. Oczywiście kolejna wizyta w 4 dniu (moment pojawienia się pierwszych objawów wymiotów i biegunki) tym razem u najlepszego veta w mieście poskutkowała zmianą antybiolu na podawany tylko domięśniowo o przedłużonym działaniu, natychmiastowym podskówrnym nawodnieniem, zastrzykiem z immunostymulatora i dodaniem do kuracji osłonowej Smecty. Niestety biegunka nie minęła, a odwodnienie Felci mimo pojenia strzykawką i regularnego podawania wody z glukozą postępuje. Już nie ma siły dotrzeć do kuwetki i robi w posłanko. Do tego doszła jeszcze gorączka 40,5C zbita zastrzykiem wczoraj przez veta by dziś znowu wieczorem zaatkować na poziomie 39,8... Vet potwierdził ,że nawracająca gorączka wieczorem to faza infekcji wirusowej ,a podawanie za częste leków przeciwgorączkowych jest zbyt toksyczne w jej stanie jeśli nie jest to bliskie 41%.
Ponieważ Smecta nie poradziła sobie z biegunką. Myślę , nawet że zamiast pomoagać blokując przepuszczlność jelit jednocześnie przeszkodziła w prowadzonym doustnym nawadnianiu. Odwodnienie mimo pojenia strzykawką dosłownie gasi w oczach Felcię więc postanowiłem trochę zmienić podejście.
Włąśnie zaczałem podawać zamiast Smecty węgiel by umożliwić pozbycie się wszystkich toksyn z jej przewodu pokarmowego. Po tym chcę rozwalić potencjalną produkującą toksyny i powodującą zwiększoną przepuszczalnosć jelit florę bakteryjną podając przepisany dziś przez veta Nifuroksazyd. Potem zaraz ponownie Lakcid by uzupełnić braki we florze (choć Nifuroksazyd działa dość wybiórczo na florę). Lakcid chcępodać z przeciwazapalnym rumiankiem by jednocześnie zmniejszyć szkody spowodowane stanem zapalnym po toksynach.
Nie wiem co z kocim mlekiem Whiskasa? Zadaje mi się,że jej szkodziło (dostawała w strzykawie z lakcidem i mam wrażenie że sraczka nas lepiej przez to dobiła). Niestety nic ,a nic nie je sama i nie pije wody (od przyjścia do domu tylko raz rzuciła się na suche Royal Canina ((Babycat 34) jednak nigdy nie zamoczyła sama mordki w miseczce z wodą
co jest dla mnie nie pojęte. Tylko potrafiła lizać ze strzykawy ze zmajstrowanym przeze mnie mikro smoczkiem...
Podstawianie pod mordkę wody , moczenie pyszczka placem, chlupanie by pobudzić instynkt nic nie dawało (choć się wtedy lepiej czuła bo sama jadła suche).
Jak się tylko uspokoi to chcę szybko wmusić mokrą wysokobiałkową karmę bo Felcia to teraz skóra i kości (tylko jeden dzień miała apetyt i solidnie pojadła suche). Karmienie rozbełtaną (Royal Canin instinctive 12) dało tylko odruch wymiotny. Nos zawalony to raczej nie czuje zapachów (mimo ,że pachnie super) więc trza będzie strzykawą podstępem używając odruchów. Mała total borni się przed jakimkolwiek jedzeniem więc na razie nie wmuszam (vet potwierdził potrzebę chwilowej diety)- najpierw płyny i zastopowanie biegunki.
Co o tym myślicie? Jakie macie doświadczenia. Vet mi wyjechał na weekend i choć nie pominę w leczeniu jego wskazań to ponieważ kuracja nie przynosi pozytywnych rezultatów sam chcę dodatkowo coś zrobić bo boję sie ,ze nie doczekamy do poniedziałku . Wygląda ,że jeszcze dzień i będzie koniec (kotek nie trzyma 3 powieki i jest total słabiutki). Jak bedzie się dalej lało spod ogonka to pójdę jutro na nawodnienie jak bieguna nie ustanie jednak robię w gacie myśląc o możliwym skoku temperatury (dokładnie wieczorem jak pozamykają już mi dostępnych vetów).
Co wy byście sugerowali by dodatkowo wprowadzić ? Co z wysoką gorączką bez dostępu do Veta? Czy cykl odtruwania, czyszczenia i uspokojenia ukł. pokarmowego jest wg was sensowny bo oparty na Smekcie nie daje żadnej poprawy i jest ewidentnie gorzej.
Czekam teraz na czarną kupę po węglu by mieć pewność ,że nie ma toksyn i wyczyścić powodujące spustoszenia zjadliwe bakterie.
350 gramowemu maleństwu podaję co 4h 4ml w strzykawie wody. (może za mało?). Chcę zmienić też podawanie na mniej (1ml) ale częściej np co godzinę. Jest checa z tym podawaniem i jak mniej to lepiej wchodzi ( nie stresuje się tak choraska).
Mała cały czas się pogarsza. Właśnie mija 7 dzień i chcę nie tracić nadziei, choć czarno to wygląda. Może przesadzamy i bardziej szkodzimy
tymi kuracjami zamiast wszystko zostawić doskonalszej naturze?










