Niestety nie sądzę,żeby udało się przekonać ta panią.
Ale nie myślcie o niej w ten sposób.
Ja trochę ją rozumiem, tzn nigdy nie wypuściłabym chorego kota...
Jednak tamten jest pół dziki. Zaczął przychodzić na karmienie i tak już został,ale dotknąć się nie daje. Poza tym wetka powiedziała jej,że białaczka nie jest aż tak zaraźliwa...
A co do uśpienia,to nie macie racji. Pani od razu jak tylko kot straciła apetyt pobiegła z nim do lecznicy. Cały czas podaje mu leki i robi badani krwi.
Oprócz tych dwóch kotów ma tez dwa znalezione psy. Karmi całkiem liczne podwórkowe stadko i pomaga innej karmicielce,która nie kupuje niezbędnych leków, bo nie byłoby pieniędzy na kotki.
Także nie każdy jest idealny. Większość z Was pewnie potrafi zająć się kotami profesjonalnie,ale nie wszyscy tak umieją/maja taką wiedzę, czy doświadczenie. Niektórzy pomagają jak mogą i myślę,że to bardzo dużo.
Trzeba ich edukować, tłumaczyć, pomagać znaleźć rozwiązania,a nie negować.
Wy możecie dużo więcej niż np ja laik, bo zdecydowanie jesteście autorytetami w tej dziedzinie.