» Śro lip 08, 2009 22:02
Jako pierwszy buczenie uslyszal Rydzyk-Dydzyk.Buczenie bylo donosne,basowe,kojarzylo sie z bombowcem.Po kolei wszyscy podnosili glowy i rozgladali sie za przyczyna buczenia.Pierwszy zlokalizowal obiekt Jego Szeroka Pasiastosc.Oczy zrobily mu sie jeszcze wieksze niz zazwyczaj i prawie calkowicie okragle-zmiana mimiki twarzy Wladcy to nielada sukces.A bylo sie czemu dziwic.Nie znam sie na owadach,ale chyba byla to jakas wazka lub cos podobnego.Rozstaw skrzydel co najmniej 10 cm,spory tulow i to buczenie.Pasiasty Guid oblizal sie ze smakiem,za nim reszta,a potem zaczeli prezyc miesnie.Juz wiedzialam co teraz bedzie-pandemonium.I zaczelo sie.Sprytny owad latal i siadal dosc wysoko.Lowcy pedzili z wszystkich stron,przez gory i doliny,siejac zniszczenie,na szczescie bez smierci.Az dopadli wroga na scianie nad szafka. Ale poniewaz moje koty to koty o bardzo malym rozumku ,nie ustalili strategii polowania i wtedy rozpetala sie burza.Kazdy z nich,nie zwazajac na pozostalych,wyskakiwal do gory,zderzajac sie w lufcie z innym,a potem ,parami lub trojkami spadali na glowy pozostalych.Pierwszy nie wytrzymal Syfon,uzarl Grzywke w tlusty zadek za taki despekt.Grzywka,oburzony wielce i w lowieckim szale,odgryzl sie na Bolku.A potem poszlo z gorki.W efekcie wszyscy klapneli z szafki,na ktorej sie klebili ,z lekkim oszolomieniem obserwujac jak owad ....wylatuje za okno.Ich miny mowily ,, wlecial taki,narobil zamieszania i fiuuu,wylecial ,,.I zaczeli lizac bitewne rany.A ja,jak zwykle ze zmiotka ,szufelka i sciera sprzatalam pobojowisko.

