U mnie na osiedlu tragedia

Dzwoniła przed chwila karmicialka do mnie. chodzi pod Castorame od zaledwie 4 dnia karmic koty. Poczatkowo były dwa podrosti, potem pojawila się ich mama, nastepnego dnia kocurek kulejacy z łysym ogonem a wczorej przyszło z nimi jeszcze cos czarnego. wyglądalo na kocurka. Jak karmicielka podeszła do miseczki, zeby nałozyć jedzenie okazało sie, ze jest to kocia mamusia. Cycuchy do samej ziemi, malutka, wysuszona, same kosteczki. co dziennie koty, które juz wiedzą o której godzinie i gdzie przyjśc na karmienie przyprowadzają ze soba nowe. Wszystkie z jednego stada-widac po zachowaniu. Koty sa zachudzone i przeraźliwie glodne, dosłownie pochłaniaja jedzenie. Nie grzą tylko całymi kesami łykaja. Nigdy nie zostawia nawet jednego ziarenka. dostaja jedzenie z puszki i sucha karme. Widac, ze juz im się nie mieści do berzuszków ale napchaja się na zapas. Musimy koniecznie cos zrobic z tym miejscem gdzie oty sie mnożą.
Problem w tym, ze karmicielka dla wszystkich kotów kupuje jedzenie z własnej renty. Niestety to ja przerasta tym bardziej, ze wygłodniałe stadko ma tera pod opieka.
Musimy zakupic jakies puszki dla tego stadka, bo nie wyobrazam sobie sytuacji, ze koty przyjda na karmienie i braknie im jedzenia
Jedzenie zakupimy z pieniązków z bazarku, który wczoraj się zakonczył.
Potrzebujemy puszek kitekata lub whiskasa w dużej ilości. Tylko to stadko zjada codziennie 5-6 puszek, nie mowiąc o eszcie kotów, które karmicielka ma pod opieką.
Bardzo potrzebna pomoc musimy zakupić karmę dla tych biedaków.