Akcja zaczela sie o 21. Bylysmy ja, migaja, set i Gracka. Migaja z TZ przywiezli klatki z Konstancina
Postawilysmy jedna klatke w kotlowni i nim minely 3 minuty zlapal sie jakis bury kotek. Nie wiem czy kot czy kotka. bardzo sie rzucal

, potem, w samochodzie sie uspokoil. Polowalysmy dalej, postawilysmy druga klatke, ale koty byly cwane. Tymczasem dziewczyny poszly polowac na jedna ciezarna kotke gruba jak beka. Ja poszlam z set do budki, podchodze a tu w okienku siedzi kotka, bialo-czarna, zblizam sie a ona nie ucieka. Podeszlam do niej tak, ze moglam ja glaskac, kotka sie rozmruczala i nadstawiala do glaskania. Jest calkowicie oswojona, pewnie byla u studentow, po czym sie znudzila

migaja zadzwonila po TZ, ktory zjawil sie z transporterkiem, kotka zostala zapakowana, byla gruba, ale P. Irena powiedziala, ze jest w ruji... Byc moze juz jest zaplodniona... Polowanie trwalo tez na dwie kocice w ciazy, ale sa po 1 - przebiegle - jedna weszla do klatki i zjadla tylko to co bylo na samym wejsciu, dalej nie weszla, po 2 - koty mialy mnostwo jedzenia porozkladanego w roznych miejscach, wiec nie sa glodne... Akcje trzeba zorganizowac po weekendzie, w poniedzialek rano, albo w niedziele wieczorem jak one beda glodne...
Nic wiecej sie nie zlapalo, pojechalysmy wiec z Gracka zawiezc koty do Konstancina i pogadac z P. Irena. Plan P. Ireny byl taki zeby wylapac wszystkie koty stamtad i wypuscic je jak sie skonczy remont. Ale ten remont potrwa pewnie kilka miesiecy

Tak wiec nie bedzie mozna wypuscic kotow, ktore kilka miesiecy przesiedza w Azylu... No i porozmawialysmy z p. Irena ze trzeba wymyslec cos innego. Nasz plan jest taki, a p. Irena przystala na to. Wylapujemy przede wszystkim kotki. Kocury, na razie zostawiamy. Wyjatkiem jest ten jeden kocur zlapany pierwszego dnia - jest juz wykastrowany i niewiadomo co sie zlapalo wczoraj - to bure. Jesli kocur to tez zostanie wykastrowany. Koty po sterylizacji beda wypuszczane w to samo miejsce. Kociaki zostana w Azylu. Nawiazemy kontak z kims kto wynajal to pomieszczenie. Bedziemy rozmawiac i prosic, zeby przy zamurowywaniu dziur przez robotnikow byl tam ktos z nas obecny - dwie, trzy osoby, moze wiecej jak bedzie potrzeba. Chodzi o to, zey oni nie zamurowali koto zywcem. Tak wiec jesli sie zgodza na to to trzeba bedzie pilnowac robotnikow i ploszyc koty z dziur. Jesli tam ma byc pub to przeciez wszystko musi byc dokladnie sprzatniete... Przy okazji trzeba zrobic akcje uswiadamiajaca wsrod studentow, zeby nie brali kotow a potem wyrzucali na dwor...
Jak myslicie - czy to jest dobry pomysl?