Nie mam niestety tych najlepszych wieści, na które wszyscy zawsze niecierpliwie czekamy - że któryś kotuś znalazł dom.
Niestety, chętnych na adopcję kotów wywiało

.
Ani w niedzielę, ani wczoraj nie poszedł do domu żaden kociasty. Byłyśmy do 16-tej, nikt nie pojawił się w kociarni, może później ...
Pierwsze kroki skierowałam do
Jackie. W sobotę posiedziałam z nią trochę i bardzo się ucieszyłam, bo widać, że jest odważniejsza, psychicznie czuje się lepiej, chociaż nadal bunkruje się pod przykryciem. Dzisiaj spędziłam z nią sporo czasu, kiciulka nadstawiała się do miziania, wystawiała brzunio, słodko się przeciągała, strzelała oczkami ...

. Namawiana do jedzonka ładnie podjadła gourmeta i kurczaka, a potem dała z siebie zdjąć poduchę i przyglądała się naszej krzątaninie bez panicznego chowania się. Jeśli tfu, tfu nic nie złapie mam nadzieję, że powinna wytrzymać kilka tygodni czekania na dom.
Ogromnie się też ucieszyłam na widok
Julka, który od razu przycwałował do mnie razem z innymi gdy weszłam do boksu. Znowu jęczał po swojemu, zagadywał, patrzył w oczy, nadstawiał się do mizianek. Kamień spadł mi z serca, po jeszcze w sobotę był bardzo apatyczny, nieswój, smutny bardzo. Wygląda na to, że kiepskie dni za nim. Mam nadzieję, że bezpowrotnie.
W jedynce ujawnił mi się po raz pierwszy (mieszkający tam od 8.05 za płachtami na wybiegu jak się okazało

)
Walerek nr 183
Chudziutki, przestraszony, ucieka gdy się do niego próbuje podejść. Ale jak mieliłam mięsko stał za siatką i nie spuszczał ze mnie wzroku

, tak jak kiedyś Piotruś. Skoro się ośmielił i wyszedł zza tych płacht to może się stopniowo oswoi chłopak.
Przestraszony (ale nie aż tak) był ponad tydzień temu
Tobiasz nr 36, który po tygodniu już się ładnie wyluzował

(dwie poniższe fotki z są z soboty)
i z dzisiaj, gadułka kochana, nawija cały czas
W jedynce jest też
Terry (już po kastracji, a przynajmniej tak wygląda po pobieżnych oględzinach) w dobrym nastroju, wyluzowany, spokojny. W niczym nie przypomina tego wystraszonego bidoka z pierwszego dnia. Wymiziany i najedzony słodko się wylegiwał na słonku. Asiu Sis może by mu zmienić opis na troszkę optymistyczniejszy, co ?
Ogólnie w jedynce wszystkie koty wyglądają dobrze - choć Walerek chudy, ale może jak w końcu się zdecydował zamieszkać w boksie, a nie na wybiegu to zacznie jeść i nabierze ciałka. No i Julek ma jakieś strupki na skórze (grzyb? świerzb?) na karku i głowie, zapomniałam pokazać to dzisiaj Asi-wet., ale to akurat nie jakaś tragedia. Najważniejsze, że jest pogodny i w dobrym nastroju.
Koty pięknie jadły, piły mleko (wtrąbiły dwie buteleczki, trzecią im nalałam wychodząc)

.
Jedyny kot w jedynce, który mnie zasmucił to Denis

. Siedzi w starym drapaku na wybiegu, smutny, nadal w popłochu uciekający na widok zbliżającego się człowieka

. Przełożyliśmy go swojego czasu z dwójki z nadzieją, że się może oswoi przebywając razem z miziakami, ale nic z tego. Chyba byłby szczęśliwszy w dwójce.
W trójce przeżyłyśmy moment wieeelkiej radochy z powodu tej oto pięknej panny
Otóż
Grini nr 89, którą do tej pory można było co najwyżej popodziwiać zza krat okazała się (w dużym stopniu za sprawą piersi z kurczaka cioci Magic) całkiem współpracującą koteczką z bliskimi perspektywami na oswojenie

. Myślę, że niedługo będą z niej ludzie, z czego się ogromnie cieszę, bo jest naprawdę urocza i wyjątkowo śliczna. Serce się kroiło jak uciekała na widok człowieka, a ew. chętnym, których uwagę przyciągała trzeba było mówić :"no tak, ładna, ale to kompletny dzikuś jest ...". W każdym razie po delikatnych i dłuższych podchodach udało mi się ją wygłaskać
W trójce jest jeszcze drugi dymniak, ten ciemny - też wykazuje chęć współpracy pod wpływek kurzej piersi, ale w mniejszym stopniu niż Grini. W każdym razie jest szansa, trzeba nad nim pracować.
Magic nakarmiła, wyprzytulała i wygłaskała Milenkę-Milly. Kicia po takim seansie od razu jest spokojniejsza i odważniejsza (a przynajmniej nie ucieka w popłochu jak się do niej podchodzi), no ale to trwa tak krótko ... i tak rzadko
Trójkowi rezydenci mają się dobrze zdrowotnie, a przynajmniej nie rzucił nam się w oczy jakiś chorowitek. Niestety, nie wszyscy są w dobrej kondycji psychicznej

. Megaszylka siedzi w starym drapaku, skulona, zwinięta w precelek, jakby chciała zniknąć. Ponoć w trójce jest też też piękny biało-srebrny Barnaba z szafy, ale nie widziałam go niestety ... pewnie też w jakimś najciemniejszym kącie ...

Biedne, biedne przerażone kociny ... Pocieszam się trochę, że niedawno ciemny dymniak też siedział tam gdzie Megaszylka, może jakimś cudem ta koteczka jego wzorem nabierze trochę odwagi.
Z dwójki wyciągnęłam zagilałą
Emilkę nr 161, zwaną również Mad Emily

. Dwa tygodnie temu kiciuńka wyglądała tak (dla tych, co jej nie kojarzą):
a dzisiaj z oczu leci, z nosa kapie, futro zmierzwione, schudła ... Ale humor jej dopisuje na szczęście, w szpitalikowym boksie zjadła mielone serca i kurczaka. Asia-wet. od razu zaaplikowała jej leki, wypsikała nochala, wygląda to na silny, ale zwykły katar, mam nadzieję, że w weekend zobaczę ją w dużo lepszej formie.
W szpitaliku jest też czarna mamunia nr 103 z okropnym calici. Ma baaardzo brzydkie i z pewnością bardzo bolesne nadżerki

, dostaje kroplówki. I balsam Szostakowskiego, mam nadzieję, że chociaż złagodzi te dolegliwości, u mojego tymczasika Kacperka (a wcześniej u Boryska) balsam leczył nadżerki bardzo ładnie. Mamunia ma te rany w pysiu okropne i rozległe, ale mam nadzieję, że i jej to pomoże. Grzecznie siedziała u Magic na kolanach podczas podawania kroplówki, miła z niej kotunia ... wierzę, że jej się uda.
W szpitalu jest też przyjęty wczoraj czarny kocurek bez prawego oczka (wygląda jakby to był goły oczodól, bez gałki) i krówek po wypadku.
Ale nie ma na szczęście problemów z poruszaniem, chyba tylko ta biedna obita i obdarta z sierści głowa ucierpiała. Miły biedulek. Ładnie jadł, mam nadzieję, że szybko dojdzie do siebie.
Asia-wet. odrobaczyła vethmintem wszystkie kocięta, obiecałam, że w następny weekend będziemy pamiętać o powtórce. Przejrzała z naszą pomocą wszystkie kocięta w szpitalu i poumieszczała osobno zdrowe i osobno chore dzieciaki. Te zdrowe są z jedną z mamuś, chore same. Chorowitków jest niestety więcej, kilka ma nieładne oczka.
Ale są też przecudne okazy zdrowia, w tym mój ulubieniec Harry, któremu zrobię osobny opis na stronę schroniska - jest tak urodziwy i słodki, że mam nadzieję, że szybko znajdzie dom
No i dzisiaj trafiła do schroniska śliczna trikolorka nr 205, Magic nazwała ją
Honey, zrobię jej opis
Gdyby tylko zaczęli się pojawiać chętni, tyle pięknych i kochanych kotów czeka ... mam nadzieję, że już niebawem wspaniałe domy będą walić drzwiami i oknami
