Ja chyba powinnam więcej narzekać na Melkę. Nie wiem, na ile to skutek nowego leku, na ile Feliwaya czy czegokolwiek innego, ale od wczorajszego wieczora Melka nie zostawiła absolutnie NIC poza kuwetą

. Co więcej, wchodzi nawet do kuwety, w której wcześniej już parę kropel zostawiła, co się wcześniej nie zadarzyło. Dla równowagi, podawanie leków zaczyna być wykonem z górnej półki. i od popołudnia jedzenie jest be.
Tak sobie myślę, że to jej 2-dniowe lanie 'pa wsiem' - bo wcześniej to co najwyżej zostawiała co nieco obok kuwety w łazience na kaflu - było efektem odstawienia leku rozkurczowego. W sobotę rano dostała ostatni raz, w niedziele po południu zaczęło się szaleństwo... Jedziemy znów, tym razem na NoSpie, po której ślini sie jak nawiedzona.
Oczywiście 'tymczasowego tymczasu' szukam dalej. Obiecuję, że po nią wrócę

.
I dzięki za podrzucanie.
Aha, Gacka na moich oczach też tylko raz sponiewierała, zresztą wieczorem zastałam go w niezłej kondycji. Chodzi prawie normalnie, tzn jest prześwitmiędzy brzuchem a podłogą. Znaczy - łapy już trochę bardziej wyprostowane i nie pełza.