
gossam pisze:Psotkowi chyba trzeba było nieco ponad miesiąca, żeby tak naprawdę zaufać i uwierzyć, że ma dom. Nie jest to kot o szczególnie ekstrawertycznym usposobieniu, a przy tym ma dość stoicki stosunek do rzeczywistości, ale dopiero od mniej więcej dziesięciu dni zaczął gadać, gruchać, bawić się, okazywać swoje zdanie i preferencje, jakby uznał, że z tymi ludźmi to już można, nie oszukają kota kiedy się kot przywiąże. Kocio czasem zupełnie mało statecznie poluje na mychę albo worek, zabija rączkę od torby wielokrotnie, biega i tupie, to ostatnie z niewątpliwym wdziękiem nosorożca
. Jest przy tym bardzo delikatny, jakby zdawał sobie sprawę że jest bardzo silny i nie chciał zrobić krzywdy. Ostatnio przy czyszczeniu uszu pokazał, że mu się to bardzo, ale to bardzo nie podoba i ugryzł mnie... tak, że nie mam śladu nawet. A widziałam, że był bardzo zdesperowany. Wiem, że tego nie lubi, ja też nie jestem szczęśliwa, że muszę mu to robić, ale naprawdę działa, już ma całkiem niezłe uszka. Mam nadzieję, że już nie będę musiała go męczyć tymi uszami.
Kilka dni temu wprawił mnie w osłupienie, tarłam żółty ser, Psot to zauważył, zalogował się natychmiast obok sera i bezceremonialnie zaczął mi go wyjadać... minę miał taką jakby nie dość że doskonale wiedział co wcina to jeszcze bardzo to lubił. Odbiłam ser, oczywiście, bo jakoś nie do końca wydaje mi się najlepszym elementem zbilansowanej kociej diety, ale oczy miałam bardzo kwadratowe.
Karczycho już prawie całkiem zarosło, to znaczy futro już w zasadzie jest, tylko króciutkie. Pod koniec miesiąca planuję też ogólne ogarnięcie kociego zdrowia, szczepienie i takie tam, nie jestem pewna czy się czyszczenie pysia jednak nie okaże konieczne. Ale bedziem widzieć, jak mawia jedna moja przyjaciółka
.
No i takie są Psocie sprawy
Ja jestem zachwycona!