Nusia w klinice. Nagle dziś po południu zobaczyłam, że w tym rakowym miejscu zieje ogromna dziura wypełniona ropą i kot cały we krwi. Pojechaliśmy do Bielska, chirurg specjalnie czekał na nas. Ja cała spanikowana, bo myślałam, że to koniec, ale wet nas pocieszył, że dopóki oko jest całe i rak nie wszedl na obszary - tu padły mądre określenia - to można jeszcze walczyć. Rana będzie zasklepiana specjalnym narzędziem pod narkozą, jutro Nusia wróci do domu. Pod koniec rozmowy pan wet wziął Nusię na ręce i ta ogromna klucha wisiała mu tak na rękach, grzeczna jak nieNusia.
Ona jest taka śliczna, taka tłuściutka... Jak to dobrze, że można jeszcze coś zrobić.
Kciuki proszę...