Aniu i ja Ciebie rozumiem.
W zeszlym roku odeszla moje pierwsza kocia milosc. Na nerki wlasnie. Walczylam o nia bardzo dlugo. Transfuzje, kroplowki, leki, karmienie na sile, raz lepiej raz duzo gorzej, balansowanie na cienkiej granicy od poprawy do totalnego dna.
Moja kota byla piekna dzikawa i niezalena kocica. Trudno bylo mi ja leczyc. ALe walczylam do konca. I wiem ze dobrze zrobilam.
Cale moje zycie przez prawie trzy miesiace krecilo sie wokol Marchewy. Wszytko bylo niewazne. Nie spalam, nie pracowalam, nie zajmowalam sie domem. Zylam tym czy siusia, ile, ile zjadla, czy zrobila koopke, czy nosek ma jasny i sluzowke czy jeszcze nie, ile czasu jeszcze mamy......wiele pytan.
Aniu poradzisz sobie. I wierze ze Agatka odzyska forme. Ze wszystko sie ustabilizuje. Tego Ci zycze z calego serducha.




