Wczoraj złapały się 2 koty, według karmicielek to kocury. Plus jeden już wycięty, podjadł sobie tuńczyka i odzyskał wolność
Nie liczę, ile kotów właziło do klatek do połowy, żeby potem wycofać się rakiem

To niestety wina ruchu, jaki jest na tej uliczce - ciągle prawie ktoś przechodzi, jeżdżą samochody i rowery i płoszą nam koty
Przyuważyłam też tę kotkę z maluchami, maluchy wcale nie są takie małe, mogą mieć nawet i ze 3 miesiące. Trzeba będzie połapać towarzystwo, tylko co dalej?
Wczoraj nikt się nie czepiał tego co robimy, wręcz przeciwnie - spotkaliśmy się z życzliwym zainteresowaniem mieszkańców i pani dokarmiającej w tym nowym miejscu, gdzie łapiemy (nota bene, według owego młodziana, z którym dyskutowałam w środę, ta pani pierwsza "naplułaby mi w twarz za to co robię"

Pani na szczęście pluć nie zamierzała, bardzo mi dziękowała, kibicowała przy łapaniu i pilnowała złapanego kota, jak pobiegłam po transporter).
Za to napatoczył się chętny na kocura-reproduktora do pokrycia jego kotki. Bo taka śliczna i taki ma fajny charakter

Starałam się jak mogłam, ale obawiam się, że nie przekonałam pana do zrezygnowania z tego genialnego pomysłu
