jak przetrwać śmierć kota?

Kocie pogawędki

Moderator: Estraven

Post » Sob cze 20, 2009 7:30 jak przetrwać śmierć kota?

Witajcie. Jestem tu nowa, chciałam się serdecznie przywitać ze wszystkimi i jeśli pozwolicie opowiedzieć historię naszej koty. Przygarnęliśmy ją 8 miesięcy temu, miała już wtedy 13 lat i wyglądała potwornie :( babsko, które miało ja pod opieką nie umiało jej nawet odpchlić, skutkiem czego było ciało pokryte strupami od ciągłego drapania. Jeszcze teraz serce mnie boli na samo wspomnienie. Najpierw dokarmiałam ją tylko na dworze, ale później nie wytrzymałam, jak zauważyłam, że jej stan się pogarsza. Miała ogromne problemy z oddychaniem, nie wiedziałam, jak jej pomóc. Kiedy pojechaliśmy do weta ten od razu chciał ją uśpić, bo wyobrażał sobie pewnie, że to my doprowadziliśmy zwierzę do tak fatalnego stanu. Twierdził, że ma ogromnego guza na wątrobie, który uciska jej płuca. Wyłam, jak bóbr i absolutnie nie wyraziłam na to zgody, kazałam leczyć. Po kilku dniach walki z kotem o przyjęcie tabletek było zero poprawy, więc przestałam te leki podawać. Po jakimś tygodniu kota zaczęła dochodzić do siebie. I było już tylko coraz lepiej. Odpchliliśmy, wyczesywaliśmy codziennie - uwielbiała to. Potem przy okazji wymiotów i rzadkiej kupki znowu wylądowaliśmy z nią u tego samego dziada, był w totalnym szoku! Powiedział, że nie ma żadnego guza a kotu kompletnie nic nie dolega. I żyliśmy w takim błogim przekonaniu do zeszłego piątku. Kiedy to kot znowu zaczął się dusić i pan "doktor" stwierdził astmę i podał sterydowy zastrzyk, który, oczywiście, nie podziałał. W poniedziałek z powrotem do kliniki, gdzie okazało się, że kot ma płyn w płucach. Kolejny dzień prześwietlenia, USG, krew, namiot tlenowy. Wyniki krwi niemal idealne, za to rentgen ujawnił ogromne serce i wynikające stąd opuchlizny wielu narządów wewnętrznych. Dostaliśmy dla niej lekarstwa, zabraliśmy do domu. Miała świetny humor i apetyt dopisywał, więc zjadała te tabletki pokruszone do "mokrego" żarcia i wydawało się, że jest coraz lepiej. Wydalała tą wodę w sporych ilościach i zaczęła normalnie oddychać. Aż tu nagle wczoraj bardzo osowiała a potem zaczęła się potwornie dusić ;( pojechaliśmy natychmiast do lekarza, który podał zastrzyki na wydalenie tej wody, wsadził pod tlen i czekaliśmy. Po kilku godzinach i telefonie, że nie ma poprawy zdecydowaliśmy się ją uśpić. To był najgorszy dzień w moim życiu, jak do tej pory (a rozstałam się już z dwoma psiakami i dwoma kotami). Byliśmy cały czas przy niej, głaskałam ją, mówiłam jej, że się jeszcze spotkamy, ale nie wiem, czy to jej w czymś pomogło. Przepraszam Was, że mój pierwszy post jest taki, a nie inny, ale nie mam pojęcia, jak się z tym pogodzić. Wszędzie ją widzę, co chwila szukam jej wzrokiem, nasłuchuję, czy nie idzie, nie zagada, czekam, aż mnie zacznie łapką zaczepiać. A jak zamknę oczy to widzę ją taką biedną na tym czarnym stole, jak cierpi a ja nic nie mogę zrobić, żeby jej pomóc. Chyba umrę z bólu i tęsknoty. Nie mogę nic jeść, bo nie wiem, czy ona jest już bezpieczna, czy ma wszystko, czego jej trzeba, czy ktoś ją kocha.....

Jeśli ktoś z Was dotrwał do końca tej ponurej historii to serdecznie dziękuję za przeczytanie.

Dotty

 
Posty: 16
Od: Sob cze 20, 2009 7:09
Lokalizacja: Glasgow

Post » Sob cze 20, 2009 7:43

Dotty-bardzo współczuję!
Każdy z nas odprowadził już pewnie przynajmniej jedno istnienie za Tęczowy Most-czasem nie ma innego wyjścia,jednak zawsze cierpimy,płaczemy i tesknimy.
I zawsze zastanawiamy się czy zrobiliśmy wszystko by pomóc-odpowiedzi nigdy nie poznamy,ale ukrócenie cierpienia biednego zwierzecia to czasem jedyna rzecz,która możemy dla niego zrobic-przytulam mocno!
ObrazekObrazekObrazek
Tylko przyjaciele słyszą Twój krzyk , gdy milczysz i widzą łzy, gdy się śmiejesz
"Boże , chroń mnie od fałszywych przyjaciół -z wrogami sobie poradzę"

kropkaXL

Avatar użytkownika
 
Posty: 35418
Od: Wto sie 12, 2008 14:18

Post » Sob cze 20, 2009 7:44

Dotty ofiarowaliście jej bezpieczny dom który nią się troskliwie zajął .To wiele.Przynajmniej w tych ostatnich miesiącach wiedziała że jest kochana.
Robiliscie wszystko co w waszej mocy.
Uśpienie i skrócenie męczarni to także pewna forma miłości,szkoda że koteczce się nie udało.Współczuję bardzo :cry:
Koteczka miała w was wspaniałych przyjaciół
" ... wolę zwierzęta bez duszy niż katoli bez serca "

Małgocha Pe

Avatar użytkownika
 
Posty: 4338
Od: Wto paź 30, 2007 15:30
Lokalizacja: Poznań

Post » Sob cze 20, 2009 7:48

Dotty, podobno to ból i cierpienie nadają sens naszemu życiu, czynią z nas Człowieka.
To da się przeżyć, choć bez żadnej szansy na taryfę ulgową. Musi wyboleć, musi wytęsknić, a łzy muszą się wylać. Na wiele tygodni, miesięcy zostaje klucha w gardle, która ciśnie na każde wspomnienie.
Nikt nie ulży. Nie ma jak pomóc.
Przeżyjesz i pójdziesz dalej. Zostaje pamięć, wspomnienia.
Trzymaj się.
***** ***
Obrazek

Femka

Avatar użytkownika
 
Posty: 90960
Od: Sob mar 24, 2007 19:56
Lokalizacja: wiocha zabita dechami, ale jak malowniczo :)

Post » Sob cze 20, 2009 7:49

Dotty, bardzo współczuję :(
Dobrze przynajmniej, że kotka przed śmiercią miała bliskie osoby, że nie umarła w samotności.

Afryka

 
Posty: 1054
Od: Nie kwi 12, 2009 16:16
Lokalizacja: Kraków

Post » Sob cze 20, 2009 7:51

dziękuję Kochane za przytulenie. Kompletnie nie mogę sobie zlaeźć miejsca. Czytam te forum i różne kocie historie i bardzo, bardzo chciałabym, żeby świat wiedział, że mieliśmy cudowną kiciunię. W życiu tak kochanego kota nie widziałam...wydaje mi się, że znałam ją całe życie i tak mi jej brakuje okrutnie, jakby mi ktoś serce wyrwał i zieje tam czarna, zimna pustka...

Dotty

 
Posty: 16
Od: Sob cze 20, 2009 7:09
Lokalizacja: Glasgow

Post » Sob cze 20, 2009 7:57

Współczuję, ja też przez to przechodziłem. Latem zeszłego roku przywiozłem ze schroniska kotkę i kota. Kotkę wziąłem bo miała podejrzenia urazu neurologicznego i chciałem spróbować ją leczyć. Kot załapał się "na dokładkę" :) Niestety po pierwszych dniach poprawy u kotki uaktywnił się wirus FIP. Walka była choć z góry skazana na niepowodzenie :( W tym cieżkim okresie byłem pełen uznania dla kota, Colina, który w ciągu ostatnich dwóch tygodni życia Natalki jakby usunał się na bok, nie absorbował sobą, jakby rozumiał że muszę opiekować się Natką. Sam zresztą też zrobił się bardzo opiekuńczy wobec Niej. A kiedy pożegnaliśmy Natalkę, zaczął mnie zajmować tak jakby chciał powiedzieć "pamiętaj że masz jeszcze mnie, musisz się mną opiekować". Dzięki niemu przetrwałem ten najgorszy okres. Mam nadzieję że masz obok siebie kogoś takiego jak mój Colin. A jeśli nie to rozglądaj się uważnie. My tu na forum mówimy że koty które kochamy, a które odeszły, wracają do nas w innym futerku.
Trzymaj się ciepło :ok:
Ostatnio edytowano Sob cze 20, 2009 7:58 przez piotr568, łącznie edytowano 1 raz
Natalka [*] 17 lipca 2008, Sokółka [*] 22 lipca 2016 , Sierżant [*] 5 grudnia 2016 , Buras [*] 14 grudnia 2018, Agrest [*] 21 października 2019, Bura [*] 15 stycznia 2020, Skarpetka [*] 11 marca 2021, Merida [*] 7 stycznia 2023, Królewna [*] 21 lutego 2023, Colin [*] 27 maja 2023, Szuma [*] 19 lutego 2024, Pusia [*] 3 października 2024, Alan [*] 17 października 2024
Oddam starsze książki szkolne i akademickie
Wypożyczalnia łapacza - klatki-łapki i bytowe itp

piotr568

 
Posty: 6965
Od: Czw sie 30, 2007 17:42

Post » Sob cze 20, 2009 7:57

Dotty-mam nadzieję,że zostaniesz z nami!
ObrazekObrazekObrazek
Tylko przyjaciele słyszą Twój krzyk , gdy milczysz i widzą łzy, gdy się śmiejesz
"Boże , chroń mnie od fałszywych przyjaciół -z wrogami sobie poradzę"

kropkaXL

Avatar użytkownika
 
Posty: 35418
Od: Wto sie 12, 2008 14:18

Post » Sob cze 20, 2009 8:00

Chylę czoła przed Twoim wielkim serduchem.Należysz do naprawdę nielicznej elity ludzi, którzy potrafią czuć , kochać i pomagać bezinteresownie a właściwie wbrew własnemu interesowi. Tu na forum jest wiele takich osób,ale tak na co dzień "w realu" trudno kogoś takiego spotkać.
Śmierć kotka - każdego zwierzęcia -jest straszna dla wrażliwej osoby. Przeżywamy tu niemal codziennie takie sytuacje, opłakujemy zwierzęta swoje i takie których historie znamy tylko z forum. Kiedy odchodzi maleńka duszyczka- zapalamy jej świeczkę [*] i wszystkie wierzymy, że odchodzą do innego lepszego świata.
Twój kotek bryka już za tęczowym mostem , jest zdrowy i szczęśliwy. Będzie czekał cierpliwie kiedy znowu się spotkacie. i tak jest na pewno, bo przecież niebo bez zwierzaków nie miałoby zupełnie sensu......
Tymczasem rozejrzyj się dookoła,może Twoja kocica wysłała do Ciebie już inną kocią biedę, która czeka na Twoją miłość ? Przygarnij ją i przelej całe uczucie, którego nie zdążyłaś dać swojej kotce .I nie martw się, że to jest nie fair wobec niej- koty są ponad ludzką zazdrość.
Dla Ciebie słowa otuchy- dla koteczki światełko[*] [*] [*]

Nuta

 
Posty: 154
Od: Sob maja 31, 2008 17:53

Post » Sob cze 20, 2009 8:27

jeszcze raz serdecznie i z całego serca dziękuję Wam za takie ciepłe przyjęcie i słowa otuchy. na forum na pewno zostanę, chociaż kota już nie mam ;(
ale myślę, że jak mi Dotty(stąd mój nick) podeśle jakiegoś "odgórnie" to nie wypędzę na pewno.

Dotty

 
Posty: 16
Od: Sob cze 20, 2009 7:09
Lokalizacja: Glasgow

Post » Sob cze 20, 2009 8:30

Ja miałam podobne przeżycia 14 lat temu, jak odchodziła na Zielone Polany moja 16to letnia ukochana sunia. Też trzeba było skrócic jej cierpienia z powodu choroby i bólu.

Dotty - poprostu pomóż następnej istotce, która czeka na Twoją opiekę. Na Ciebie. Wtedy nie będzie tak bolało.

Przytulam serdecznie :)
Obrazek
Obrazek

Agnicha

 
Posty: 105
Od: Czw wrz 25, 2008 9:00
Lokalizacja: Wrocław

Post » Sob cze 20, 2009 8:34

Bardzo współczuję :( :( :(
Daliście jej wspaniałą emeryturę po latach cierpienia, nie odchodziła sama, ale miała przy sobie ludzi, którzy ją kochali i nie pozwolili jej cierpieć. Napewno jest wam teraz wdzięczna za dobroć i miłość, którą jej okazaliście. Patrzy teraz na was szczęśliwa zza Tęczowego Mostu, gdzie nie ma bólu, głodu i samotności. I każdy kochający właściciel, kiedyś znów spotka swojego futrzaka, a uściskom nie będzie końca.

We wrześniu zmarł nasz ukochany Rudy [']. Niestety nie mogłam go nawet za bardzo opłakać, bo mój TŻ, zawsze twardy i trzymający się, rozkleił się kompletnie, aż się o niego bałam. Mimo, że zostały dwa koty, to było strasznie pusto w mieszkaniu i wiedzieliśmy, że musimy znów jakiegoś kota przygarnąć. My potrzebowaliśmy jego, a on nas i tak pojawił się Wypłoś.

Pięknie o odchodzeniu pisał F. Klimek. Przy tym wierszu zawsze ryczę :cry: :

On wróci
O kocie, który odszedł na zawsze
Franciszek J. Klimek

Zapłacz,
kiedy odejdzie,
jeśli Cię serce zaboli,
że to jeszcze za wcześnie
choć może i z Bożej woli.

Zapłacz,
bo dla płaczących
Niebo bywa łaskawsze,
lecz niech uwierzą wierzący,
że on nie odszedł na zawsze.

Zapłacz,
kiedy odejdzie,
uroń łzę jedną i drugą,
i - przestań
nim słońce wzejdzie,
bo on nie odszedł na długo.

Potem
rozglądnij się w koło,
ale nie w górę;
patrz nisko
i - może wystarczy zawołać,
on może być już tu blisko...

A jeśli ktoś mi zarzuci,
że świat widzę w krzywym lusterku,
to ja powtórzę:
on wróci...
Choć może w innym futerku

MarciaMuuu

 
Posty: 13890
Od: Sob sie 25, 2007 19:36
Lokalizacja: Edinburgh

Post » Sob cze 20, 2009 8:38

przepiękny wiersz. dziękuję. ryczę jak bóbr, może to pomoże...w końcu, bo na razie w tym tunelu nawet światełka nie widać ;(

Dotty

 
Posty: 16
Od: Sob cze 20, 2009 7:09
Lokalizacja: Glasgow

Post » Sob cze 20, 2009 8:49

Płacz Dotty-to dobre łzy!,one muszą z Ciebie wypłynąć,musza wypłukac ból!
Łzy miłości i tesknoty,łzy żalu i buntu!

Z czasem bedzie lżej,ale tesknic będziesz już zawsze :(
Dotty już nie cierpi-bryka szczęśliwa za Teczowym Mostem-w krainie wiecznego szczesciaObrazek
ObrazekObrazekObrazek
Tylko przyjaciele słyszą Twój krzyk , gdy milczysz i widzą łzy, gdy się śmiejesz
"Boże , chroń mnie od fałszywych przyjaciół -z wrogami sobie poradzę"

kropkaXL

Avatar użytkownika
 
Posty: 35418
Od: Wto sie 12, 2008 14:18

Post » Sob cze 20, 2009 8:54

Dotty ja po śmierci mojej koteczki którą tak jak ty musiałam niestety uśpić,ryczałam chyba z trzy miesiące.W domu była jeszcze jedna kotka ale tamta była tą pierwszą która pojawiła się domu i najukochańszą.Była miedzy nami silna więż,tak silna że nie dopuszczałam do siebie myśli aby zastąpić ją innym kotem.Zdecydowałam się dopiero po roku ( w listopadzie ) ale bardziej dlatego aby koteczka która jest z nami nie czuła się samotna.Pod koniec maja tego roku dołączył do nas trzeci koteczek.Tak więc mam fajną gromadkę ale uwierz mi do dzisiaj nie zapomnę mojej pierwszej koteczki i czasami za nią zapłaczę.Miała charakterek oj miała,typowy ADHD-owiec.Dla mnie była wyjątkowa.
Dotty jeśli ma to tobie ulżyć to płacz,mów o niej i pamiętaj że tak długo będzie żywa jak długo będzie w twoim sercu.
" ... wolę zwierzęta bez duszy niż katoli bez serca "

Małgocha Pe

Avatar użytkownika
 
Posty: 4338
Od: Wto paź 30, 2007 15:30
Lokalizacja: Poznań

[następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: bpolinski33, Wix101 i 69 gości