No właśnie.
Wczoraj jeszcze mały Adaś bardzo mnie wystraszył, bardzo. Mieliśmy jechać na imprezę, a on zrobił biegunkową kupę z robalami (a był już raz odrobaczony) i dziwnie zachowywały się jego oczka, jakby miał oczopląs. Miałam palpitacje serca normalnie. Na imprezie byliśmy chyba z pół godziny tylko, po czym wróciliśmy, żeby w razie czego pojechać do Bielska do kliniki. Wracamy i ufff... Małe się drze, bo głodne. Dziś też było ok, jest wesołe i je jak smoczek.
A Hania to by chciała wyjść już z klatki - zaczęła się tego głośno domagać...
No i właśnie, moje koty się przejęły, zawsze tak robią, zawsze wyczuwają, że źle się czuję, że mnie nerwy zżerają... I wtedy chyba chcą mi po swojemu pomóc.

Benia spała ze mną, Eleli też, na mnie dodatkowo (bo Milusia to wiadomo, że śpi na mnie

) jeszcze Allegra, Mirek i Klocek... Dość powiedzieć, że rano wstałam połamana i w stanie kiepskim. Koty chciały dobrze...

Całą noc się poświęćały, żeby mi było lepiej

, potem rano poszły spać, a ja... do pracy.
