wróciłam od wetki z nosem na kwinte
Kota ,z nia jest zle ...znów schudła mimo że je chyba najwięcej z kotów .
Guz się otworzył ,ropieje cuchnie strasznie
operowac nic nie da
nie operowac trzeba by szybciej uspic bo nie da rady z tym zapachem żyć...gnijące ciało ,guz rosnie w błyskawicznym tempie ...
operacja na wtorek .
nie rokująca ,może żyć miesiąc ,dwa ,trzy ,cztery ale normalnie ...a to chyba ważne.
mam podjąć decyzję czy będę jeżdziła do Jagielskieg na chemię czy nie ,w tej chwili mówię NIE.
dość wszystkiego i dośc chemii
operacja jak dla mnie 350 zł .
Tytek ,ma bolesność przy nosku ,trzeba zrobić badanie endoskopowe ,w razie czego usuwać polipa z nosa ,bo to może być ta przyczyna strasznego smarkania.
dostał tylko lidium itp.
badanie to robił by kolega Basi (wetki) Julek na Powstańców Śląskich...
koszt z ew. usunięciem polipa około 300zł...
na biurku leży w torebce foliowej salceson z galaretką ,jem jak świnia ,pyszny ....
mam dość
w przyszłym tyg. powinnam dostać ze skarbówki za Bartka .
ale jestem znów w czarnej dziurze ,znów wszystko u mnie do bani.
Kota ma prawie 12 lat.
Margolcia też byle jak
coś ze mną jest nie tak...tylko wy mi wmawiacie że jest ok. jestem felerna ,a zadawanie się ze mną grozi zejściem ....
