cześć, kochani..u melusi wszystkow porządku, gorzej z prababcią.. ma 86lat i od 14 lat jest sparaliżowana po wylewie, od zeszłego lata strasznie nam się dusiła.. wczoraj doszło do czegos takiego, że prawie zjechała mi i babci na oczach, wezwałyśmy pogotowie, lekarz stwierdził,że to padaczka, dostała dożylnie relanium, po czym po 50 minutach przyjechała transportowa karetka i zabrała ją do szpitala w sąsiednim mieście.. tam lekarze na słowa o padaczce kręcili głowami i nie mogli uwierzyć, że 50 minut zostało zmarnowane. Podłączona do respiratora jest w stanie ciężkim i trzeba czekać. nie rozumiem i nie potrafie zaakceptowac tego, że umiera tak na raty od 14 lat i w takich męczarniach. ta kobieta nikomu nigdy nic nie zrobiła, do wczoraj codziennie odmawiała różaniec.. źle mi

tak strasznie się cieszyła zawsze na mój widok, usmiechała się do mnie wczora, w środę tak była wzruszona jak przyjechałam

(