No więc tak. Jak już chyba wiecie dzisiaj w progu
azylu "Tyskie mruczki" stanęła miłka. Przyjechała odwiedzić koty, a w szczególności chyba (tak nam się przynajmniej wydaje) poznać Marleya - rudą kulkę słońca, która niestety z początku się schowała. Odbyło się wielkie poszukiwanie rudzielca, który z niewiadomych przyczyn stał się chyba niewidzialny, najzwyczajniej w świecie zniknął lub rozpłynał się w powietrzu. Pod łóżkiem - ani śladu "czegoś" choć odrobinę przypominającego Marleya. W szafie - anie widu, ani słychu. Za lodówką, w ulubionym kartonie Mikiego, na komputerze - gdzie tam. Kota nie ma. Z drugiej strony - nie ma możliwości, aby opuścił teren tej przystani, bo drzwi zawsze są zamknięte, a w oknie pięknie prezentuje się moskitiera. Wkońcu, jak już p. Justyna nieźle się zmartwiła, miłka zauważyła naszego kota wówczas obdarowanego tytułem "zaginiony, poszukiwany" Był, jak gdyby nigdy nic w górej partii mieszkania, a mianowicie leżał w zamkniętej kuwecie na szafie. Ach ten Marley...
Dzisiejszy dzień był chyba dniem przełomowym dla Primy - koteczka ta bowiem jako pierwsza pięknie zadomowiła się na kolanach miłki. Przełamała się, nie dała i "wywalczyła" miejsce na ludzikch wygodnych kolanach. Zawsze, albo raczej bardzo często to Miki jako pierwszy się witał, rozdając całuski w brodę (żadziej 'gryzki'), Diabełek zkolei prawie zawsze pomiaukiwał, grzecznie o sobie przypominając. Tym razem, co oznacza, że jest przełom - to właśnie Prima, ta niegdyś dzika i nieufna kotka przywitała się napoczątku.
To oczywiście nie koniec. Dzisiejsza wizyta była bardzo ciekawa.
Pedro, ten mały psi tymczasik p. Justyna wyraźnie wybrał sobie właśnie miłkę. Bez powodu podawał jej łapkę, dużo czasu spędził siedząc koło niej. Pani Justyna śmiała się, że Pedro po prostu chce mieć dom i próbuje wkupić się w ludzką łaskę. Swoja drogą mądry z niego psiak. Niestyty pod koniec wizyty psiakowi coś, mówiąc prosto, odbiło - rozszczekał się powaznie,
rozwarczał, był nie za
miły - mówiąc bardziej obrazowo . Ale tu był błąd Dużych

. Trzeba będzie jednak to uwzględnić przy ogłoszenia, że psiak ma swoje za uszami. Że to pies, który czasem swoje "ale". Jest jedna pani bardzo nim zainteresowana, zakocha w nim, ale coś nie dale znaku życia. Zobaczymy co z tego wyniknie. Oby to był TEN domek!
Ogólnie - było bardzo miło, troszkę się pośmialiśmy i pożartowaliśmy. Zwłaszcza jak pani Justyna opowiedziała krótką, bardzo zabawną historyjkę opartą na faktach. Historię o kotce i kroplach walerianowych. Pewna pani, słysząc marcującą się kotkę dosłownie zalała cały ogródek kroplami walerianowymi w celu odpędzenia innych kotów od kotki. Polała krople, bo tak jej polecił mąż. Końcem końców kotów w ogrodzie było 30 lub 40...
Ciekawa była również historia miłki o psie i pani plewiacej ogródek. Kupa śmiechu i tyle...
No żeby już nie przedłużać:
Dziękujemy w imieniu mruczków i ich opiekunki za fajny prezencik od miłki
I oczywiście za same odwiedzinki!
Pozdrawiamy!
________________________________________________________
edit: nowy banerek
- Kod: Zaznacz cały
[url=http://tiny.pl/zbqv][img]http://upload.miau.pl/3/220465.jpg[/img][/url]