majencja pisze:Wybacz ale nie za bardzo mam czas żeby cały watek przeczytać- mam problemy z moja 3-tyg Borówą-KK, sraczka problemy z oczami. Ale z tego co wiem Jerzyk miał uraz. ja tez mam nerkowca z wyższą kreatynina bo ponad 6 i mocznikiem prawie 400 całkiem dobrze funkcjonującego. Je , ma apetyt nawet sie bawi a ma 12 lat. Dlatego mam pytanie jako ludzki wet- czy aby na pewno anemia jest wynikiem PNN ? Nie ma możliwości jednak gdzieś podkrwawienia ? Czy miał potem robione kolejne USG żeby wykluczyć np krwiaka nerki , który mógł sie pojawić po kilku dniach- Z tego co pamiętam to na początku wzrosła tylko kreatynina bez mocznika co było dla mnie dziwne bo generalnie te parametry powinny korelować ze sobą.Jeżeli doszło do wzrostu kreatyniny po wypadku to musiało być albo niedokrwienie nerek np spadek ciśnienia - krwawienie, albo uszkodzenie samych nerek lub narządów miąższowych czy mięśni i wtórnie ich uszkodzenie.
Majencjo Droga, przede wszystkim przesylam gorace usciski i zyczenia zdrowia dla Borówy.
Jerzyk niestety choruje na PNN juz bardzo dlugo. Jedna nerka jest juz jak kamien, druga tez prawie cala przerosnieta. Zima cudem wyszedl pieknie zkryzysu, po dlugiej walce. Dzieki lekom i sile organizmu mial sie calkiem dobrze. Teraz zdarzyl sie wypadek (przezyl wstrzas, krwawil z pysia, mial 35 stopni temperatury, wystapila ogromna roznica cisnien i wielki stres), ktory kolejnym cudem przezyl. Wiedzielismy, ze to musi odbic sie na nerkach nerkach.. Niestety przyplatal sie tez straszny ropien w zebach i Jerzyk nie mogl jesc, a poza tym ropien sial na caly organizm. Nie bylo szansy, ze pod wplywem lekow ropien sie zagoi, moglo byc lepiej tylko w czasie podawania lekow, a podawanie ich w nieskonczonosc bylo niemozliwe, chocby ze wzgledu na stan nerek. Musielismy podjac najwyzsze, smiertelne ryzyko podania Rudzielcowi delikatnej narkozy. No i niestety konsekwencje tego wszystkiego, przy jego obrazie nerek sa potworne. Jutro znowu jestesmy w lecznicy i podpytam weta dokladniej, w zwiazku z Twoja sugestia. Dziekuje Ci goraco!!!
Moje Ukochanie gasnie... Juz wcale nie chce jesc (Peritol nie zadzialal), caly czas lezy w jednym miejscu pod lampa i posypia sobie. Dostal kroplowe podskorna chyba z czyms zeby podkrecic apetyt, bo jedzenie jest jego jedyna szansa. Jesli nie zaskoczy, jutro znowu zaczynamy kroplowki dozylne.
Bede walczyc jak lew, ale nie pozwole mu cierpiec!!! Mam nadzieje, ze jeszcze sie uda. Niestety widze, ze stan Jerzyka w ciagu ostatnich dni pogarsza sie bardzo gwaltownie... Weci nie robia mi wiekszych nadziei, ale sie nie poddaja!!!
Kochane Cioteczki, dziekuje Wam za wsparcie, Jerzyna tez- bardzo, bardzo goraco!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
On jest przekochanym i przedzielnym kotem i wierze w niego bardzo!!! Ale zmiany postepujace z dnia na dzien sa zatrważające...
Zaklinam los, błagam opatrznosc i bojam sie potwornie...