Właśnie wróciłam: WALERKA ŻYJE, MA USUNIĘTE OCZKO I....JEST WYSTERYLIZOWANA

Narkozę zniosła zadziwiająco dobrze, więc została podjęta decyzja o ciachnięciu. Ten anestezjolog wszystko mi spokojnie wyjaśnił, ale z wrażenia pozapominałam

Czekają ją jeszcze zabiegi kosmetyczne na tym oczku kończące się zaszyciem oczodołu, ale to juz pikuś...Taka byłam zestresowana, że nawet fotopstryka nie wziełam, ale i tak nie miałabym sumienia błyskać, zresztą ręce mi sie jeszcze trzęsą...

Kicia będzie się wybudzała baaardzo powoli z jednoczesnym podaniem kroplówek (taką fajną mechaniczną pompą). Weci powiedzieli, że ta torbiel była ogromna, gdybyśmy zwlekali mogłoby być nieszczęście. Pozatym to oczko było taką "bramą bakteryjną"- niszczyło się autoagresywnie
Nieskładnie to może wszystko przedstawiłam, wybaczcie- ale najważniejsze ujęłam...
A teraz walnę drina żeby odreagować, a potem walnę się spać. Ledwo siedzę....