W ciągu kilku dni, odkąd razem jesteśmy (od 16 maja), miałam trzy telefony w sprawie adopcji. Jeden od pana (chłopaka młodego chyba?) z Łodzi. Bardzo sympatyczny. Dom niewychodzący, ale za to z młodym kotem. Nie wiem, czy Ruda ze swoim charakterkiem chciałaby mieć towarzystwo

Chyba za daleko do Łodzi, żeby to sprawdzić

Potem zadzwoniła pani z okolicy Katowic. Też miła, widać, że zna się na kotach, że emocjonalnie przygotowana na kocie fochy. Ma syna niepełnosprawnego, który bardzo lubi zwierzęta, pewnie by się polubili. Tylko że państwo w lecie mieszkają w domu wychodzącym. Rudzielec całe życie w mieszkaniu mieszka, więc obawiam się że mogłaby się wystraszyć i uciec. Dziewczyny forumowiczki odradzały te domy i trudno się nie zgodzić

Ostatnio zadzwonił jeszcze jeden dom. Niewychodzący, zabezpieczone okna. Zakocony wprawdzie przez drugą rudaskę, ale za to blisko, w Czeladzi, więc można spróbować dogadać ze sobą dziewczynki. Kontakt jest, na razie pani czeka na sterylizację i po rekonwalescencji będziemy rozmawiać.
A sterylizacja jutro

Wzięłam urlop, na pojutrze też. Trochę się boję... no ale ktoś tu musi zadbać o kogoś, więc będę twarda
To nasza historia dziesięciodniowa

Dalsze informacje, zdjęcia i emocje - na bieżąco.
