Jana pisze: A tak w ogóle to wszystko jest bardzo smutne, może jutro będę miała czas żeby opisać...
Pani Danusia ma 78 lat. Koty karmi od ponad czterdziestu.
Mieszka w komunalnej kawalerce przy pl. Zawiszy. W 1988 roku w mieszkaniu był pożar, strażacy wybili okna, żeby się dostać do środka i gasić. Spalił się cały dobytek pani Danusi, meble, wszystko. Ona sama trafiła do szpitala.
Od czasu pożaru pani Danusia mieszka bez szyb w oknach. Już 21 lat… Mieszka też bez mebli, nawet nie ma stołu. Nie ma też gazu, prądu i wody. Gaz i prąd zostały zakręcone przez niezapłacone rachunki, wody nie ma, ponieważ w budynku wymieniano rury, a pani Danusia wstydziła się wpuścić hydraulików do mieszkania.
Pani Danusia nie chodzi do lekarza, ponieważ się wstydzi („jestem brudna”). Kiedy zachorowała przez 9 dni leżała w mieszkaniu bez jedzenia, dopiero dziewiątego dnia przyszła do niej jakaś znajoma, która zorientowała się, że koty nie są dokarmiane.
Na mieszkanie jest nakaz eksmisji – 20 000,00 zł. długu (nie płacone komorne) i drugie tyle odsetek. Od pewnego czasu komornik ściąga z emerytury pani Danusi miesięcznie 200,00 zł., zostaje jej na życie 600,00 zł. albo 400,00 – nie zrozumiałam dokładnie (mówiła coś o sześciuset, ale nie wiem czy przed komornikiem, czy już po).
Pani Danusia w nocy chodzi karmić koty (w kilku, jeśli nie kilkunastu miejscach), w dzień śpi, budzi się wieczorem i kupuje jedzenie dla kotów. Sama jada raz dziennie, herbatkę gotuje na resztkach świeczek, które dostaje z kościoła, czasem przychodzi na coś ciepłego do siostry, która jest w niewiele lepszej sytuacji (tyle, że ma media, szyby i nie ma długu).
Pani Danusi bardzo trudno pomóc, ona nie chce niczego dla siebie, a w dodatku bardzo wstydzi się swojej sytuacji. Nie chce nikogo wpuścić do mieszkania, nie chce niczego przyjąć. Potrzeba mega-dyplomacji, albo siły, żeby wyważyć drzwi.
Na razie mam dla niej porządną latarkę i zapas baterii, budzik, na łapankę chcę przynieść jakieś kanapki, nie mam termosa żeby wziąć herbatę. Wezmę też jakieś puszki dla kotów, żeby pani Danusia nie musiała na razie kupować. Pomyślałam też o karcie telefonicznej, żeby pani Danusia mogła zadzwonić do mnie z poczty, a ja wtedy szybko oddzwaniam (taki układ mam z jej siostrą), wtedy jest szansa na utrzymanie jako-takiej łączności.
Mój TŻ wpadł na pomysł przywrócenia prądu – gdyby zapłacić dług, przynajmniej tyle by było, może udałoby się zorganizować jakąś kuchenkę elektryczną… Nie bardzo wiem jak to zorganizować, ale może ktoś ma pomysł? No i może ktoś miałby ochotę jakoś pomóc karmicielce?
To pani Danusia miała Misia['] i Puszkina...