Byłam dziś w domu na grillu i znowu powitały mnie opowieści o ślimakach, zaczynam się poważnie martwić o zdrowie psychiczne taty
Dowiedziałam się, że z zeszłej zimy przetrwały numerki na ślimakach tak więc tata przedstawił mi 8, 14, 27, 30 oraz 2 która zawędrowała do przedniego ogródka. najbardziej podobało mi się szukanie 27 i gromki okrzyk "zwiał skubaniec !"

. Na hasło "przed wejściem spacerują ślimaki" tata szybko i pracowicie pozbierał wędrowniczków aby im się krzywda przez zadeptanie nie stała

Od dziś wiem także, że największe zagęszczenie winniczków jest w okolicach gdzie kiedyś były zakony, ponieważ ślimaczyna nie była uznawana za mięso i można je było jeść w post. Z innych wieści to ślimaki ponoć w komfortowych warunkach nawet i 30 dożyć potrafią, nie kłóciłam się ze specjalistą zbytnio chociaż moja wiedza wskazuje na góra 8
Chyba kupię tacie starter do hodowli wielkich ślimaków afrykańskich
Achatina, ale by miał radochę.
wróciłam do domu aby od kotów odpocząć, więc oczywiście rano obudziło mnie stare bydlę zwane Fetorką drące paszczę pod drzwiami. Fetka nie potrafi miauczeć tylko wydaje z siebie donośne srocze skrzeki, których nie da się zignorować. Niezastąpiony ojciec usunął intruza z pokoju...rozkładając jej leżaczek w ogrodzie aby mogla gnaty rozprostować
