A ja mam kota złodzieja! Kocioł ma zwyczaj okradania ludzi. Pół biedy jak tylko domowników, ale ostatnio rozszerzył działalność na moich gości. Trudno powiedzieć jakim "kluczem" się posługuje bo ukradzione przedmioty nic ze soba nie łaczy, poza tym ,że zostąły po prostu podporowadzone przez kota. Instynkta złodziejskie budzą się w nim znienacka, ale skok przebieg ma zawsze ten sam. Kot niespostrzeżenie łapie upragniony przedmiot w pyszczek i wynosi w niewiadomym kierunku. Przyłapany i śledzony udaje sie do najdalszego pokoju i stoi w bezruchu czekajac, aż się pozbędzie obserwatora. Jeżeli obserwator jest szczególnie wytrwały i gapi się wystarczajaco długo, skruszony kot zawraca z łupem i porzuca w okolicy z ktorej go zwędził. W ten sposób pozbyłam sie już kilku przedmiotów z czego najbardziej zapadła mi w pamięc cześć do odkurzacza, położona dosłowne na chwilą na blacie kuchennym przy czyszczeniu.
Znalazła sie w spiżarce pod ziemniakami po kilku tygodniach kiedy to już odkurzacz chodził na nowej, specjalnie sprowadzonej za cieżką forsę
W tej chwili poszukiwana jest pusta kosmetyczka ze skóry, zostawiona w pośpiechu na parapecie w łazience, po przęłożeniu zawartości do innej. Szminkę, która tam została znalaząłm dzisiaj pod wanną po odsunięciu obudowy.
Gorzej, że po wizycie pani z administracji znalazłam jej długopis w jednej z moich zamszowych szpilek.
Najlepszy wyczyne odwalił Kocioł w czasie wizyty mojej kuzynki, która przyszła do mnie z tajemniczymi elementami stanowiącymi jej pracę chałupniczą.
Tu małe wyjaśnienie: często się tak spotykamy na, jak ja to zazywam "darciu pierza". Chodzi o to, że kuzynka składa chłupniczo różne dziwne drobne elementy na potrzeby przemysłowe, są to proste pracę wiec też się tego nauczyłam i jak sie spotykamy na pogaduchy to żeby nie marnować czasu siedzimy gadamy i produkujemy, jak to dawniej baby spotykałay sie i darły pierze.
Tym razem też siedziałyśmy i składałyśmy tzw. sztuki wrzucając do dużego pudełka, które natychmiast stało sie obiektem zainteresowania mojego kota, ułożył się w nim wygodnie a my nie zrażone rzucałyśmy elementy na koci grzebiet, równocześnie bacznie obsewując kleptomana, ponieważ ilość sztuk musiała się zgadzać.
Kot kilka razy wychodził i wracał do pudełka ale żadna z nas nie nic nie zauważyła. Jakież było moje zdziwienie gdy po wyjściu kuzynki znalazłam przemyślnie ukryte w kuchni 2 sztuki.
Kuzynka nie mogła wyjść ze zdumienia, kiedy on to zwinął i odżałowac, że go nie przyłapałyśmy i to bynajmniej nie ze wzgledów prewencyjnych, po prostu bardzo chciała zobaczyć jak on to dźwiga w pysiu.





za jutrzejszą wizytę