Witam Serdecznie Wszystkich

No ja to juz rekordy biję w póżnym wracaniu do domu. Niedługo zawitam chyba o drugiej w nocy, bo już teraz niewiele mi brakuje. W domu sajgon totalny. Rozumiem że koty załatwiły mi na Amen ostatni telewizor. Ze to już chyba z piąty z koleji tak załatwiły - osikały- nie będe ukrywać że na złom tylko. Już nie wiem skad mam te telewizory brać?. Wczesniej mieliśmy kupiony na raty za cieżkie pieniądze. Potem od znajomego. Potem od sąsiadki. A teraz to mi osikały telewizor po mojej Mamie. Wiecie co? Wkurza mnie to.Normalnie wkurza. Mąż przyjechał kilka dni temu na dwa dni, chciał sobie wiadomosci obejrzeć jak poleciałam do kociaków, włączył telewizor a ten się palić zaczął.Normalnie załamka.Zasłaniałam, zabezpieczałam a i tak swoje zrobiły.Jak sie zdarzy że mnie na Necie nie będzie przez kilka dni to znaczy ze mam osikanego kompa. A wtedy to naprawde będzie już bardzo, bardzo żle. Ale dzisiaj to już mi nawet obrazy ze ścian pozwalały

Wczoraj nie pisałam Wam tego, bo normalnie byłam w szoku po tym jak przemokłam. Myślę o szoku termicznym. Więc wczoraj ustaliłam że pokazała się na karmieniu Czarna. Ta koteczka z opuszczonych działek co Wam pisałam że jadę jej szukać ,bo sie martwię że nie przychodzi.Wczoraj tak sie ucieszyłam na jej widok że szok normalnie. Jest cała i zdrowa. Wielka ulga. Narazie jedna.Wczoraj chyba zrozumiała co jest grane z tym moim pożniejszym przyjeżdżaniem z jedzonkiem ,bo dziś już była normalnie.Po dwóch dniach dopiero pokazał sie Juniorek i Arni. Nie wiem gdzie ich poniosło. Głodni okrutnie i jacyś tacy wyczerpani....hmmm..Cyrylek jest normalnie codzień, tylko musi uważać na Martina, bo ten to jakby sie szaleju najadł i gania koty na lewo i prawo. Dopiero mu trochę zaczęła ta stracona sierśc odrastać. On to ma od tych walk i jeszcze taki zadziora z niego. Dziś przez niego musiałam ratować Fionkę.Odprowadzała mnie jak odjeżdżałam a Martin ją zaatakował. Biedna uciekła na drzewo, w dodatku wysoko. A ja walczyłam z nim dobre 10 minut żeby go odpędzić jak najdalej, bo Fionka bała sie zejsć a Martin tylko filował kiedy sobie pójdę. Pojechałam po jedzenie ,wracam patrzeć czy Fionka juz zeszła a ona nadal biedna na tym drzewie.Zaczęłam ją wołać za sobą do jedzonka żeby juz zeszła. Chciałam dać dokładke, żeby tylko zeszła i nocy na tym drzewie nie musiała spedzać. No i zeszła.A teraz największy moj ból no i problem. Kolejna nasza zguba sie odnalazła.Piszę o Lucynce. Cudem ją znalazłam bo ona do mnie wcale nie wyszła. Mniej więcej juz wiem który kociak skąd przychodzi i który może zajmować tą czy inna altanke.Tak na wyczucie. Zupełne wyczucie trafiłam na Lucynkę. Ani nie pisnęła. Weszłam do altanki która wydawała mi się dobrym schronieniem.I znalazłam Lucynke.Domyślacie sie chyba co dalej?Okociła się i dlatego nie przychodziła. Nie chciałam jej płoszyć. Zagladać. Nie wiem ile jest kociaków. Ani jakie sa. Wiem że trzeba coś zrobić ale nie wiem jak.Zostawiłam sporo jedzenia. Potrzebna mi klatka wystawowa. Mam dwie. Ale jedna musi być wolna ,bo nie będe miała gdzie przechowywać kotek po sterylce.Wiem że Lucynka nie może tam zostać z kociakami. To bardzo niebezpieczne dla niej i maluszków. Tam każdy ma dostęp. Nie będe juz pisać nawet kto.Nie mogę kupić trzeciej klatki bo mnie na to niestety nie stać. Sa ważniejsze wydatki. Nie mam skąd pożyczyć. Jestem w kropce.Czyli dwie koteczki już wyjaśnione. Kotka Arlekin napewno przychodzi w porze karmienia przez Karmicielkę i dlatego jej nie widuje. Druga koteczka która była robiona od Karmicielki, nie jest juz młoda i powoli dochodzi do zdrowia , podobnie jak Stalowo-biała u której jest już wielka poprawa. Dostała apetyt i porusza sie dużo sprawniej.Przy okazji poszukiwań, chyba trafiłam na altankę Karmicielki tej co to już nie przyjeżdza do kotów, bo juz jej altanki nie ma. Odkryłam tam styropianową budkę i kilka miseczek po jedzeniu dla kociaków. I jeszcze.....zwłoki dwóch kotów. Nie wiem w jakim były wieku ani od czego umarły. To musiało być już naprawde bardzo dawno. Resztki kosteczek i futra. Jeden kotek napewno maści krówka i raczej były to dorosłe lub dosć młode koty. Napewno nie maluchy.Dziś pokazał się Boguś. Ale nie ma od dwóch dni Ogonka. Nie ma też Nynusia. Boje sie o niego przez te psy za płotem. Chyba że on tez nie wyczaił że teraz jestem troche wczesniej. Choć trochę to dziwne bo Nora i Ksieżniczka czekają normalnie.Bazylka nie ma. Boję sie że coś mu się stało.To miejsce, ten dziad, samochody.Przepędzanie i straszenie kotów przez dziada i dzieciaki.I jeszcze ta kupa kleszczy na Bazylku. Ja sobie myśle że jego te kleszcze tak obsiadły bo coś może juz było nie tak i on dużo spał.Sama niewiem. Miał gorszy apetyt ostatnio ale przy wyciąganiu tych kleszczy nie sprawiał wrażenia że jest słaby ,bo nawet mocno mi sie wyrywał.No i jeszcze jedna Bardzo Pilna sprawa. Misiu przyprowadzil rudego kocurka do jedzenia. Młody około roczny. Zupełnie proludzki. Wygłodzony i chudy. Wcale sie mnie nie bał i zaczał jesć jedzenie z wielkim apetytem, jakby nie jadł kilka dni. Niemam pojecia skąd sie tam wział.Ale wiem że nie może tam zostać. Dla ostrożnego i płochliwego Misia ten teren jest duzo bezpieczniejszy niż dla kota który pozwala sie głasać i brać na rece.Trzeba coś z nim zrobić koniecznie, bo tam zostać nie może.Pomyślałam na początku że moze ktoś przywiózł jednego z rudych co na działkach karmie. Ale ten jest bardzo łagodny a pozatym przeliczyłam tamte i wszystkie sa.Norweski o którym Wam pisałam jest w fatalnym stanie. Okropnie wygląda. Na grzbiecie ma jeden wielki kołtun. Wygląda na nie młodego. Ma coś z jednym oczkiem ,jakby takie bielmo. Albo po kk albo ktoś go czymś uderzył. Ma też chyba złamaną koncówkę ogona. Jest codziennie. Boi sie mnie ale na wołanie wychodzi i czeka aż odejde zeby isć zjeść.Tu też trzeba koniecznie coś zrobić. Nawet nie chce myśleć co on ma w tym futrze i ile ma kleszczy bo siedzi w zaroślach i trawie. No bieda straszna. Głodny i przerażony. Niewiem co sie stało ze nagle znalazł sie w takim stanie i miejscu.Musiał naprawde wiele przejsć.Pozdrawiam Dziewczyny Serdecznie i proszę o Rady. Są bardzo potrzebne.
