Mam pytanie : jak to jest ze spuszczaniem kota ze smyczy na dworze ?
Do tej pory wyprowadzałam kota tylko na smyczy. Jako, że to syberyjczyk ( kastrat) uwielbia wychodzić - domaga się wychodzenia non stop. Bardzo go kochamy, ale boję się spuszczać go ze smyczy. Ogród mam nieduży i blisko ulicy ( średniej wielkości miasto ). Co rano godzinę jest przed domem w ogródku z przodu, opłoconym , malutkim, ale ma tam kilka świerków i trawę - uwiązany do szelek 5 metrowym sznureczkiem, żeby nie uciekł. Uwielbia tam sobie lezeć, ale rwie się dalej. Raz dziennie wychodzi na 30 minutowy spacer na łąkę blisko domu. Jemu wciąż mało.
Sąsiedzi ( bez żadnych zwierząt ) dokuczają mi widząc gdy ja lub syn czy mąż wychodzimy z kotem na smyczy ... Podobno męczymy kota, bo "kot stworzony jest nie do siedzenia w domu a do wolności , a juz na pewno nie na smycz" ! Drwią z paskudną ironia, żeby przybić mu na środku ogrodu " kołek jak dla krowy chociaż, bo szkoda zwierzaka"...
Bardzo się tym przejęłam...
Czy ja męczę zwierzę nie wypuszczając go na wolność ?
Czy mam go spuszczać ze smyczy na łące ( 200 metrów dalej jest autostrada )...
POmóżcie, poradźcie...












