
Łódź tonie, Fundacja Azyl błaga o pomoc!
Prosimy, przeczytajcie o sytuacji w Azylu. Środek Polski, serce Europy, a sytuacja bezdomnych zwierząt tragiczna. Łódzkie schronisko, mimo ciężkiej pracy dyrekcji, pęka w szwach. Miasto umywa ręce. A my jesteśmy na skraju załamania. Dlatego dzięki uprzejmości Vivy prosimy Was o pomoc! http://vegie.pl/topics156/2650.htm#32628
fundacjaazyl pisze:Sytuacja nasza wygląda w chwili obecnej następująco: mamy aktualnie pod opieką ponad 130 psów a na koncie ok. 1000zl. I to wszystko. Więc generalnie nie wiemy, co będzie dalej. Część psów, jakie znajdują
się pod opieką naszej fundacji, to psy bardzo stare i chore.
To Strupek, o którego walczymy od ponad roku, tzn. od kiedy "wydarłam" go jego właścicielce, która doprowadziła do tego, że pies nie miał ani jednego włosa: całą skóre pokrywały mu strupy (stąd jego wdzięczne imię). Wolę nie myśleć, jak cierpiał. Był leczony zarówno w kierunku nóżeńca, jak i świerzba, również na grzyba. Pomaga na krótko i wraca. Cały czas potwornie sie drapie, więc pewnie nadal cierpi. Powinniśmy pojechać z nim do jakiegoś lekarza, który specjalizuje sie w dermatologii, może na SGGW, ale niestety w chwili obecnej nie możemy sobie na to pozwolić, bo pewnie pochłonęłoby to tę resztkę funduszy,
jakimi dysponujemy a musimy mieć choć parę złoty na wypadek "wypadku" czyli jakiegoś psa powypadkowego.
Mamy też staruszka Berniego
tutaj jest jego wątek na vegie http://vegie.pl/topics156/2648.htm#32606
Pies po skręcie żołądka, którego na szczęście udało się uratować ale też musimy jeszcze za operację zapłacić, no i wymaga on teraz szczególnego jedzenia, które też niemało kosztuje. Tego rodzaju przypadłość lubi niestety nawracać (mieliśmy taki przypadek: Brutuska udało sie uratować 2 razy, za trzecim
już niestety nie zdążyliśmy dojechać do lecznicy), dlatego Berni nie może niestety jeść tego co inne psy. A że jest psem ogromnym i do tego strasznie nam wychudł po tych przejściach, to potrzebuje w chwili
obecnej specjalnej diety, na którą też nie możemy sobie pozwolić. Jest Julcia, która jest u nas 7 lat i też cały czas ma problemy ze skórą.
Ślepy, staruteńki Łatuś, który powinien mieć usunięte oczko, bo niestety na nie nie widzi a pewnie go to boli. Można by tak wymieniać i wymieniać...
No i jeszcze czekająca nas przeprowadzka. Ze względu na zwierzęta zdecydowaliśmy się wyprowadzić z Łodzi i niestety musimy wszystko budować od nowa. I nie jest to nasz kaprys. Psy przebywają w tej chwili
na 600-metrowej działce, która usytuowana jest między innymi domami: do najbliższych sąsiadów mamy dosłownie kilka metrów. To, że jeszcze nie zaczęli nam tych psów wytruwać, to i tak dziw. Ale wiadomo, że jest to tylko kwestią czasu. W między czasie powstało wokół nas kilka nowych domów. Balkony najbliższego praktycznie "wiszą" nad naszymi boksami. Wiemy, że ludzie dzwonią do urzędu, chcąc pozbyć się niewygodnego sąsiedztwa. I my ich nawet rozumiemy, tylko co mamy zrobić? Jak narazie
nic się nie wydarzyło tragicznego ale, jak pisałam, jest to zapewne kwestia czasu. Nie możemy czekać i ryzykować. Musimy psy gdzieś przenieść. Koszt budowy boksów i ogrodzenie najmniejszego wybiegu dla
psów, oszczędzając najbardziej, jak się da, to i tak ponad 100 tyś zł. Do tej chwili udało nam się zrobić mniej więcej połowę. I niestety pieniądze się skończyły. Zakładając fundację obiecaliśmy sobie, że nigdy nie będziemy stosować szantażu emocjonalnego typu: "jak nie pomożecie, to ten pies będzie musiał umrzeć". Radziliśmy sobie przez 10 lat nie będąc jeszcze nawet fundacją i finansują wszystko z własnych, bardzo ciężko zarabianych pieniędzy i dzięki pomocy garstki przyjaciół. I pewnie byłoby tak nadal, gdyby nie konieczność znalezienia nowego miejsca dla zwierząt. Niestety nie mogliśmy przewidzieć ( a może poprostu mieliśmy nadzieję, że tak sie nie stanie), że dosłownie "za płotem" powstanie nowe osiedle domów.
Ciągle też mieliśmy nadzieję, że psów dzieki adopcjom będzie ubywać.
Niestety, ponieważ jesteśmy chyba jedyną fundacją w naszym mieście, która nie odsyła zwierząt do schroniska, liczba zwierząt, mimo wielu adopcji nie maleje. Teraz sytuacja zaczyna robić się dramatyczna.
Dlatego błagamy o pomoc!
Nasz numer konta:
19 1940 1076 3048 9213 0000 0000