Budzę się rano, obok mnie Qua (nie wspominając o Pamie, Małej Di i Laluni

). Chłopak spogląda na mnie z uniesioną brwią (wiem, że to niemożliwe ale ja bym powiedziała, że z ironicznym uśmiechem więc już bardziej prawdopodobnie brzmi uniesiona brew). Przekrzywia lekko głowę, uśmiecham się otwieram/rozkładam ręce spoglądając w pięknościowate oczy. Zadowolony Królewicz wstaje i mrucząc pakuje mi się na brzuch. No bo przecież po coś ta Duża to jest, no nie? Chwilę gładzę go pod brodą. Ot taki urywek z poranka.
Poza tym po wylewie Qua popsuł się głos

okropna jestem ale mi go nie żal. Ze wszystkiego złego to głos to nie tak najgorszej. Dzisiaj Qua coś gadał, złośliwie odpowiedziałam mu skrzecząc "a a a". Po chwili w odpowiedzi uzyskałam idealnie powtórzony taki odgłos z ustek Qua. I już nie wiem czy ja to podświadomie zrobiłam w jego rytmach a On podjął gadkę, czy się przesyłyszałam. Co mogłam? śmiejąc się z chłopca o dość głupiej minie usiadłam na ziemi. Kizi Mizi wpakowało mi się na kolana i strzeliło mnie z dyni w brodę

ooo
No i dzisiaj Qua zamordował tasiemkę. No wziął i wściekle biegał za nią po moim pokoju. Tasiemka zakończyła w bezzębnych ustach niesiona w jakieś tylko Qua znane miejsce (prawdę mówiąc to uważam, że On też nie wiedział gdzie chciał ją zanieść, zresztą po paru krokach zapomniał)
