Byłam rano z Daszkiem. Sama bez TZ(znowu cos wypadło), na piechotke. Daszek był ok-choc nie podobało mu sie. Był DZIELNY!!! Oszczędził litosciwie weta i nawet pomrukiwał na rekach, gdzie próbował się schronić.
Sprawa najwazniejsza-oczki sa w dobrym stanie. Wet stwierdził,że spojówki ok., stan zapalny jeszcze jest-ale wychodzi na prostą. Kazał odstawic Difadol (Daszek kicha po nim okropnie-a myślałam,że zaczyna byc chory) i utrzymac tobrex do 10-14 dni. Wizyta u oklulisty nie jest konieczna.
Świerzb niestety jest. Niewielkie łysienia, które wczoraj na główce zauważyłam -to tez to. Uszki zostały wyczyszczone (nawet sie nie buntował). Potraktowano go kropelkami na skórę-ale nie będe sie kusic na pisanie nazwy(nie jestem w tym mocna). Za m-c powtórka.
Ale moje pozostałe charpagany musze zapobiegawczo przeleczyć. Pozwoliłam sie im bawić razem-stety/niestety. Nie będę tego rozrząsać-stało sie.
W kontenerku nie płakał i nie wyrywał sie.
A w domu został obfukany przez Jasia-zapach sie gówniarzowi nie podobał! Zjadł i poszedł spac. Pomiział sie tylko chwilke.
Wogle pieszczoch z niego wielki. Dziś jak zmywałam wlazł na szafke obok i zaczepiał łapka. Gdy spojrzałam na niego to wystwiał główke do barankowania. I tak sobie zmywalismy

Śpi z nami w nogach łóżka. Jest pierwszy do pieszczot i do jedzenia. Prymus, podlizuch i miziak w jednym

.