Cieszę się, cieszę
To nawet miłe było. Zwłaszcza, że jednak w końcu udało mi sie jej wymknąć z tego łóżka.
Następnego dnia już chodziła całkiem normalnie, pomijając rapowanie wszystkimi łapkami naraz lub z osobna. A przecież szerokie gacie sa teraz takie modne...
W piątek miała iść na antybiotyk posterylkowy, trafiła sie mozliwość podjazdu samochodem, postanowiłam zabrać ze soba kocura na odrobaczenie. Przynajmniej raz z jednym i drugim naraz pójdę. Podwózka pod same drzwi, to tylko koteńka w transporter, kocur "luzem" w szelkach na smyczy.
Kocur całkiem ochoczo, majtając wysoko ogonem zlazł ze mną po schodach. Tralalala, na spacer idziemy.
No niestety.
Wsiedliśmy do samochodu.
Kocurowi z wrażenia pól sierści na moje spodnie wypadło.
Jesteśmy u weta.
Najpierw on.
Tabletka na robale.
Kocur zmienił się w jedną wielką kulkę, uważając, żeby żadna część ciała nie wystawała choć na milimetr. Nawet nos mu się zapadł.
-Ja jestem świnka morska! Świnka! Świnek sie nie odrobacza!
Zapluł cały stolik u weta, tabletki nie wziął. Spróbujemy w domu.
Ciężko przerażony dał się zważyć, nadal w pozycji świnki. Dość wybujała ta świnka... 5,2 kg..
No ok, to koteczka.
Siedziała dotąd w transporterku i chyba uznała, że bawimy sie w ofiary wojenne.
Zrobiła krzywe nóżki, zeza i fajt na boczek.
Trup.
Wet postawił.
Krzywe nóżki, zez i fajt na boczek.
Trup.
Wet zaniepokojony, czy ona w domu tez tak.
Nie, w domu biega. Nawet za bardzo..
Aha.
Postawil.
Nóżki, zez, fajt na boczek.
Trup.
Dostała swój zastrzyk, zwijam mój cyrk do domu.
Wojna w transporter, Kocur w szelkach na ręce. Juz dobrze, no, już już dobrze.
Niedobrze.
W poczekalni siedział bardzo przyjaźnie nastawiony pies.
Tak się ucieszył z widoku kota, ze chciał się przywitać.
Kocur prawie zemdlał, ale postanowił być dzielny i uciec.
Najlepiej na drzewo.
Najbliższym drzewem w okolicy byłam ja.
Jestem bardzo wdzięczna mojemu kotu, że pstanowił pocharatać mnie tylko za uchem i w czoło, a nie na przykład w jakieś bardziej widoczne miejsce.
Zgubił kolejną część futra, zasmrodził całą poczekalnię i nie powiedzial przepraszam.
Nie ma, nastepnym razem kocur idzie też w transporterku, nawet jeśli karoca czeka pod samymi drzwiami.
PS. Nie, tabletki na robale kocur nie przełknął też w domu. Nawet takiej rozdrobnionej w masełku.
Trzeba będzie z nim znowu pójść do weta, odrobaczyć inaczej.
Musze sobie do tego czasu inny transporter kupić, najlepiej taki plecaczkowaty. Ten co mam, choć całkiem dobry, pod ciężarem kocura sie troche ugina..
