Dopiero teraz mogłam usiąść do kompa.
Ogromne, naprawdę ogromne dzięki dla Majencji, że zaofiarowała się z pomocą dla maluszka!
Wprawa, doświadczenie, "zaplecze techniczne" i wiedza medyczna to czynniki nie do przecenienia. To, co dla nas jest poważnym problemem i zajmuje mnóstwo czasu i stresu, Maja ma opracowane do perfekcji. I umiejętność obiektywnego ocenienia stanu dzieciaka i właściwa reakcja -
to był zresztą główny czynnik, który zadecydował o tym, żeby nie czekać w Krakowie na ewentualną kotkę, tylko jechać do Majencji od razu. U Niej mały ma znacznie większe szanse niż u nas.
Nakarmienie głodnego maluszka (droga zajęła nam więcej czasu, niż planowaliśmy i przerwa między karmieniami bardzo się wydłużyła) to był moment, bez stresu o zadławienie. A na naukę udrożniania zatkanych nosków kiedyś się do Majencji wproszę.
Maja, ciesz się, że u nas stan zakocenia mocno powyżej normy, bo 3/4 kota to bym Ci z domu ukradkiem pod swetrem wyniosła, tak mnie zauroczył.
I jeszcze wielkie podziękowania dla Sylwki za pomoc logistyczno-organizacyjną we wtorek i całą wczorajszą pracę na wątku i poza nim. I za wsparcie duchowe oczywiście.