Gorączka chyba spadła, bo zainteresowanie jedzeniem wrocilo.
Nie poddaję się, ale dzięki za wsparcie, bo naprawdę czasem cięzko, zwłaszcza, że mój TŻ właśnie jest w klinice z naszym osobistym Leosiem, kóry się zatkał, a inny osobisty, Kituś, musi iść na operację zębów, i jak tak się zbierze kilka rzeczy, to....
A w pracy maraton.
Sorki za wyżalanie się, ale czasem trzeba.
Staram się mimo wszystko nie narzekać za bardzo, ale dziś mam dość.