
Stanowczo muszę się przerzucić na domowe zastrzyki, bo ładowanie go do transporterka przypomina corridę, a jazda do weta przebiega z towarzyszeniem rozgłośnych efektów dźwiękowych... Mnie tam udrapania wiszą, ale nie chcę żeby się kocisko denerwowało. Przecież przy FIV stress jest bardzo niewskazany. Po pierwszym zylexisie tak mi sypnął sierść, że wyglądało jakby mgła w pokoju była.
Wrzuciłabym fotki, ale coś się porobiło ze zdjęciami. A fajne mam: jak się bawi z Frodkiem i takie z języczkiem
