* regularnie od roku na działkę przychodzi kocurek, teraz też pojawił się 2gi.
Ten drugi jest młodziutki, żywotny w stanie ogólnym dobrym, ale pierwszy

Kotek przyszedł kilka razy (nie wiem w jakim jest wieku, cięzko powiedzieć z uwagi na jego stan, ale jest dośc mały więc chyba stary nie jest), zdaje się być oswojony i nie będzie problemów z wzięciem go na ręce na pewno. Jest wyraźnie wychudzony, zapchlony, widzę też zmiany spowodowane prawdopodobnie katarem kocim. Łzawią mu oczka, nosek jest zmieniony. Kotek wygląda bardzo mizernie, ale nie takie przypadki tutaj były, koty przeżyły i są szczęśliwe. Podejrzewam też, że kocię boli gardło, bo "miauczy bezgłośnie", jest zachrypiały mocno.
Rodzice dokarmiają go regularnie, ja tez starałam się to robić, kupiłam jedzenie i zostawiłam babci, która w cieszynie mieszka, żeby mu dawała.
Martwię się bardzo. Sądzę, że kotek ma już problemu z polowaniem, żyje głownie dzięki dokarmianiu.
A jest przesympatyczny, łasi się, reaguje jak się go woła, przybiega do jedzenia i pałaszuje z apetytem. Bardzo czeka na człowieka.
To chyba kocurek, nie brałam na ręce, w obawie o moje kocię, które zostało w domu.
Słuchajcie: czy znalazł by się ktoś kto może pomóc?
Ja mogę:
*kupić jakieś jedzenie, środki czystości
* złapać kotka w transporterek
* wesprzeć finansowo jakby była zbiórka na weta.
Ale nie jestem w stanie pełnić funkcji Domu tymczasowego. Mieszkam w krakowie, mam własne zwierzaki i malutkie mieszkanie. Nie miałabym jak odizolować kotka od zdrowych zwierzaków.
Jest tu ktoś z cieszyna? Pomożecie?
Ja za 2 tygodnie będę tam chyba znowu, mogę zabrać kotka i komuś przekazać, wraz z jedzeniem do niego, czy co tam będzie trzeba.
Ale zróbmy coś, bo serce mi się kraja jak na niego patrzę. On potrzebuje człowieka.
Nie miałam aparatu, więc nie mam zdjęć, spróbowałabym zrobić następnym razem.