Feluś cały i zdrowy dotrwał do naszego powrotu, dzięki, Madzia
ale ilość żarcia, jaką znaleźliśmy w miskach nas conieco oszołomiła

w życiu tam tyle nie było, bo chłopaki dostają po garstce, a TŻ ocenił zawartość na 2 i pół garstki w każdej miseczce
Niestety w nocy było spięcie na maksa, wrzaski jakieś, wycie, warczenie, wyrzuciliśmy chłopaków z sypialni, pół godziny później rozkokoszony Felek zaczął się bawić piłką. Nie mieliśmy gdzie go wyrzucić
A w ogóle byłam dziś świadkiem sceny:
Feluś siedział pod łóżkiem, ale tak z brzegu.
Georg chciał przejść obok
Felek dał odgłos paszczą: "jestem tu, co nie widzisz, ślepoto?"
Georg zamarł, obrócił głowę, popatrzył na Felka i zaczął warczeć.
Feluś skromnie zamknął oczka i spuścił główkę...
Georg się wywarczał, ile trzeba i powolutku, pomaleńku zaczął robić kolejny krok.
W tym samym momencie Felek: "eeee! zapomniałeś, że tu siedzę?"
Georg zamarł, obrócił głowę, popatrzył na Felka i zaczął warczeć.
Feluś skromnie zamknął oczka i spuścił główkę...
Georg się wywarczał, ile trzeba i powolutku, pomaleńku zaczął robić kolejny krok.
............
............
............
nie wiem, czy kiedykolwiek Georg doszedłby do celu, czyli oddalonego o jakiś metr parapetu, gdybym się nie wtrąciła. TŻ widział dla odmiany, jak Felek pacnął łapą Klemensa i użarł go w szyję...
i już nie wiem, kto w tym domu jest ofiarą (oprócz mnie i TŻ-ta oczywiście

)