U nas wcale nie jest wesoło..
Dzisiaj, około godziny 5 rano zapukała do nas sąsiadka. "Agusiu, powiedz rodzicom, że jeż zaplątał się u Ani w siatkę ogrodzeniową i się nie rusza. Nie wiem czy jeszcze żyje..."
Po przekazaniu informacji nastapił zwryw totalny. Wszyscy wybiegliśmy na ogródek. Mój ojciec poszedł do ogródka sąsiadów szukać jeża.
Po około 15 minutach wrócił z ledwo oddychającym jeżynem.
Jeżyna wszedł w oczko w siatce ogrodzeniowej (takiej standardowej), tak mniej więcej do połowy swojego ciałka i utknął...
Tata musiał siatkę rozplatać żeby go wyciągnąć.
Na początku myśleliśmy, że to malutki, bo nie pojawiał się od dwóch dni ale po dokładnym obejrzeniu zwiniętej kulki okazało się, ze ma blond kłaczki. Tak więc to nasza jeżyna.. A wczoraj jeszcze biegał wieczorkiem po ogródku.
Jeżynek, po postawieniu na tarasie, przechylił się na bok. I tyle.
Zanieśliśmy go do nory wyłożonej siankiem. Siedział bez ruchu chyba z 10 minut, po czym wszedł głębiej.
Teraz, z wieści telefonicznych, dowiaduję się, że jeżyna owszem, chodzi po ogródku. Nawet wrócił na swoje udeptane miejsce. Jeść nie chce. I wariuje. Dosłownie. Wspina się na siatkę ogrodzeniową, próbuje zrobić podkop, fuczy, złości się.. Nie wiem naprawdę co mu jest.
Został włożony do ciemnej nory z siankiem. Może uśnie. Być może właśnie chodzi o to, że teraz jest widno, a on jest sworzeniem nocnym.. Nie wiem sama. I martwie się.
Mam nadzieję, ze nic sobie biedactwo nie uszkodził.
