Kocham swoje monologi
Podejrzałam Rolka - nauczył się obsługiwać większość parapetów w domu. W sypialni na ten przykład wchodzi "na alpinistę": wyciąąąaga się w górę na całą długość swego kociego cieslka w górę, łapie górną krawędź grzejnika i podciąga się na przednich łapkach w górę jednocześnie włażąc krok za krokiem tylnymi. Na koniec następuje lekkie odbicie skokami od grzejnika i kot ląduje paszczą na parapecie z lekkim "plask" i "dzyng" zębami. Potem wystarczy się tylko pozbierać do kupy, i można wyglądać przez okno.
Z kolei w najmniejszym pokoju wchodzi "na paradę". To znaczy - najpierw wskakuje na biurko wyższe od parapetu) jak mu się uda. Jak mu się nie uda, to w momencie skoku słychać tylko "tuk" dyńką o kant blatu i kot ląduje w koszyku psa pod biurkiem w nietypowej pozie. Po chwili namysłu próbuje jeszcze raz. Czasem się zdarzy, że źle obliczy odległość od biurka i siłę wybicia i w ogóle do blatu nie doleci, co owocuje ponownym lądowanie w koszyku pod biurkiem na rozkraczonych nogach i z głupią miną na ryju. Nieczęsto wychodzi mu również sposób "na zwisa" kiedy niedokładnie obliczywszy trajektorię lotu łapie przednimi łapami blat, a tylne wraz z dupskiem zataczają łagodny łuk w powietrzu, co kończy się rozbiciem jajek o spód blatu, następnie kot z

powoli się zsuwa z krawędzi biurka i .... ląduje w koszyku.
Zdarza mu się również próbować "na małysza" kiedy to rozpędza się przez całą długość pokoju, następnie się wybija z zakrętem i ląduje na biurku - pech, kiedy akurat na śliskim blacie leży papier. Słychać natenczas zdziwione "mmrriiiiiiiiuuuuu???

" i kot odpłynąwszy klasycznym ślizgiem znika w czeluściach międzybiurkiemaścianą.
Są również sytuacje, kiedy TZ zostawi przy biurku torbę i Rolek usiłując ją wykorzystać stara się od niej odbić w skoku na biurko. Niestety, biorąc pod uwagę naturę owej torby, nagle kotu ucieka grunt spod łap i zamiast lecieć w górę - kot leci w dół i... ląduje w koszyku, nierzadko przydeptując sobie własne uszy. Zna również sposób "na muzykanta z bremy", wystarczy tylko poczekać, aż Hanka przyjdzie do koszyka i zatrzyma się na chwilę przed wstąpieniem doń. Wystarczy wtedy w drodze na biurko odbić się od jej kręgosłupa - proste, nie? Nie zawsze - jak się rudy taboret ruszy i odejdzie dalej, to kot ląduje z "dup" w koszyku. I potem się długo oblizuje.
Po pokonaniu powyższych niedogodności, kiedy kot w końcu dostanie się na wredne biurko, może wtedy z dumą "zaparadować" udając się na parapet. Tylko trzeba uważać, żeby za bardzo w samozachwyt nie wpaść, bo można zapomnieć, że między biurkiem a parapetem jest dziura
