WYSPOWCE - Prosimy o pomoc w przewiezieniu bud dla kotów_Wwa

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Czw kwi 30, 2009 11:53

To ze Zołza urodziła nie znaczy że kocięta żyją, oglądałyśmy jej sutki we dwie z Praksedą: obie stwierdziłyśmy że to nie są cycki karmiącej kotki. Być może ona rodzi kociaki martwe albo z wadami, albo może kocury je porywają. Gdybyśmy ją wypuścili to więcej nie weszłaby do klatki, a kociaków pewnie i tak by nie przyprowadziła.
AnielkaG
 

Post » Czw kwi 30, 2009 22:48

Byłam dzisiaj na wyspie, obeszłam wszystkie kąty i ani śladu kociąt, więc może macie rację, ale i tak mnie to dręczy.
Agnieszka ma też takie same wątpliwości, była nawet dzisiaj u veta i powiedziała co o tym wszystkim myśli.

Obie jesteśmy oburzone tym ,że nikt nas nie powiadomił o fakcie, że kotka niedawno urodziła.
Przecież oni nie wiedzą jaka z nią jest sytuacja, a jak byłoby normalnie, łapiemy kotkę, która ma w dostępnym miejscu zdrowe kocięta, nie poznajemy od razu kotki, bo ciemno, jedziemy do lecznicy i dalej wszystko toczy się tak jak było, a po dwóch dniach znajdujemy martwe kocięta.

To jest niedopuszczalne, żeby weterynarze tak lekceważąco podchodzili do życia zwierząt, nie po to je karmimy,sterylizujemy i poświęcamy swój prywatny czas żeby działy się takie rzeczy.

Musi minąć sporo czasu zanim ochłonę. :twisted:

iwona.krystyniak

 
Posty: 212
Od: Nie lis 30, 2008 23:00

Post » Czw kwi 30, 2009 23:30

Nawet jeśli Zołza urodziła, nawet jeśli kociaki były żywe po urodzeniu - to ona chyba nigdy nie dochowała ani jednego kociaka... przynajmniej żaden się nam nie pokazał. Jak kiedyś po "chodzeniu z brzuchem" przez kilka tygodni nagle schudła, to jak przychodziłam ją karmić (tuż po "schudnięciu") to zawsze była na miejscu... (wniosek: nie wiem co się stało z kociakami, ale na pewno się nimi nie zajmowała)

Nie obwiniaj się, proszę.
♪♫♬ ♪

*anika*

 
Posty: 13244
Od: Pon mar 28, 2005 20:15
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw kwi 30, 2009 23:57

Ja sobie zdaję z tego sprawę i nie obwiniam się, ale sytuacja jest niekomfortowa, a jednego malucha znalazłam w tym domku dwa lata temu. Leżał opuszczony przez mamę, a że jest cały bury to myślę że to Zołzi. Ma na imię Cezar i jest pięknym, mądrym kocurkiem.

iwona.krystyniak

 
Posty: 212
Od: Nie lis 30, 2008 23:00

Post » Pt maja 01, 2009 9:28

Iwona, wiesz, że takie rzeczy się po prostu zdarzają. Wiem, błąd wetów... ale na pewno nie twój.

gosiar

 
Posty: 5132
Od: Sob paź 29, 2005 12:30
Lokalizacja: WARSZAWA

Post » Pon maja 04, 2009 8:31

gosiar pisze:Iwona, wiesz, że takie rzeczy się po prostu zdarzają. Wiem, błąd wetów... ale na pewno nie twój.


Nie, to nie błąd. Błędy popełniamy wszyscy.
To świadome skazanie kociaków na śmierć głodową.
Tego uczą na akademii???

Niedopuszczalna sprawa. Niehumanitarne i nieetyczne postępowanie chirurga.
Nie poznałyśmy się my, nie poznała się lekarka przyjmująca, bo kotka w klatce chowa brzuch, kuli się. Ale chirurg ma uśpioną kotkę na stole, stwierdza obfitą laktację i bez wahania tnie. Pierwszy raz spotykam się z takim postępowaniem weta.

Odbyłam długą rozmowę z lekarką obecną na dyżurze. Początkowo próbowała bronić kolegi. W końcu przyznała mi rację w 100%, przeprosiła. Przyznała, że nie powinno się to wydarzyć. Szkoda, że kociętom to już nie pomoże.

Najgorsze w tym, że lekarka przyznała, iż niektórzy opiekunowie kotów sami sugerują by ciąć kotkę, niezależnie od jej stanu. Tu zapieniłam się. Czyli zrobią wszystko, co zleci osoba przynosząca kota. Przecież to weci powinni narzucać normy etyczne w sprawie zwierząt a nie wykonywać wyroki na zlecenie. Jestem zbulwersowana całą tą sprawą.

Lekarka powiedziała, że poprosi winnego kolegę, by do mnie zadzwonił. Nie zadzwonił!

Nie wiem, czy to ten sam, który przyczynił się do śmierci kotki z innego wątku.
Nie wiem czy to ten sam, którego kiedyś widziałam w poczekalni jak robił wykład o zabiegu osobie czekającej na sterylizację domowej kotki. Zastrzyk usypiający zrobił kotce w poczekalni. Zabieg miał być „od ręki”.
Na mnie, z kotką w klatce łąpce nie zwracał uwagi. Gdy zapytałam, kiedy „moja” będzie operowana, odpowiedział, że nie wiadomo. „Koty gminne czekają w kolejce”.
Poczułam, że dzieli koty na równe i równiejsze, choć za sterylizacje kotów gminnych też nie robi gratis.

Mam ogromne wyrzuty w sprawie tej kotki. Jest ciężko......
Los bowiem synów ludzkich jest ten sam, co i los zwierząt; los ich jest jeden: jaka śmierć jednego, taka śmierć drugiego, i oddech życia ten sam. W niczym więc człowiek nie przewyższa zwierząt.
(Biblia, Księga Koheleta 3/19)

Prakseda

 
Posty: 8154
Od: Czw cze 16, 2005 10:35
Lokalizacja: Warszawa-Mokotów

Post » Pon maja 04, 2009 22:17

A co z kocurkami? co z resztą nie złapanych?
AnielkaG
 

Post » Pon maja 04, 2009 22:22

Popieram Agnieszko, zresztą dobrze o tym wiesz, mam dokładnie takie same uczucia.

Uważam, że powinien dowiedzieć się o tym wszystkim Wydział Ochrony Środowiska, w końcu to oni podpisali z lecznicą umowę, nawet nie wiedząc gdzie jest ich siedziba.

JAK ZWYKLE KASA NAJWAŻNIEJSZA!!!!!!!!!!!!!!!

Życie kotów się nie liczy.

iwona.krystyniak

 
Posty: 212
Od: Nie lis 30, 2008 23:00

Post » Pon maja 04, 2009 22:28

Kocurki wypuściłam u koleżanki , jutro odbieram Zołzę i idę na wyspę zobaczyć czy towarzystwo nie wróciło, bo jeżeli okaże się że tak to zawieszamy całą akcję, bo to w tym momencie nie ma sensu.

Wieczorem napiszę jak wygląda sytuacja.

Od łapanki czarny z pierwszego domku wogóle się nie pokazuje.

iwona.krystyniak

 
Posty: 212
Od: Nie lis 30, 2008 23:00

Post » Wto maja 05, 2009 22:36

Dzisiaj ubiegła mnie druga karmicielka, więc kotów nie było, bo najedzone się pochowały, u Małgosi też nikogo nie widziałam.
Zobaczymy jutro.

iwona.krystyniak

 
Posty: 212
Od: Nie lis 30, 2008 23:00

Post » Wto maja 05, 2009 22:39

Asiu może zmień tytuł na coś łagodniejszego, bo wygląda na to, że to był fałszywy alarm i tylko posprzątali front.

iwona.krystyniak

 
Posty: 212
Od: Nie lis 30, 2008 23:00

Post » Pt maja 08, 2009 14:42

Od łapanki czarny z pierwszego domku wogóle się nie pokazuje.

pewnie widzial jak się Zołza złapała
jak nie ma konieczności to lepiej je tam zaostawić, zwłaszcza że nie będzie łatwo je złapać (te 3 czy 4 które zostały)
ciekawe czy wrócą, ja myślę że nie
AnielkaG
 

Post » Sob maja 16, 2009 18:15

Niestety, bardzo złe wiadomości!!!!!!!!!!!!!

Koty wróciły na wyspę, widziałam w tygodniu zołzę i gorsza informacja, a mianowicie znalazłam dzisiaj nieżywego bokserka, leży w drugim domku na tapczanie, za ostatnim , styropianowym domkiem.

Nie mam pojęcia co tam się dzieje, ale mam wrażenie, że te koty są otruwane.


Dzisiaj nie było nawet jednego.
Jutro pójdę z Jackiem i zakopiemy bokserka.

iwona.krystyniak

 
Posty: 212
Od: Nie lis 30, 2008 23:00

Post » Sob maja 16, 2009 22:26

biedny Bokserek [i]. Kurczę, to sytuacja bez wyjścia, skoro wróciły... :(
AnielkaG
 

Post » Sob maja 16, 2009 22:45

A wydawało mi się, że w środku działek będą bezpieczne, one się urodziły na wyspie, przynajmniej większość z nich.

iwona.krystyniak

 
Posty: 212
Od: Nie lis 30, 2008 23:00

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: MruczkiRządzą i 121 gości