Zmieniłam tytuł
Tak sobie myślę, że nowy wątek byłby bardziej przejrzysty dla potencjalnych nowych domków
no dobra.. bo zaraz dopijam kawę i wychodzę, to może jeszcze tak na szybko napiszę wrażenia z dzisiaj
Przyjechałam do schronu wcześniej..
bo jak mam łapać dzikiego kota, to się muszę trochę psychicznie nastawić nie?
Nikogo nie było.. tzn był Pan Borys..pracownik i ja..
zaczęłam rozmontowywać transporter, w którym mieszkała Piwonia i dzięki bogu przyjechała Iza..moja koleżanka, która miała mnie przewieść z Piwonią do Piotra, który wiezie Piwonię do Katowic
Nakryłam Piwonię kocykiem..podniosłam..no normalnie 1/3 mojego kota.. takie piórko delikatne.. przełożyłam do małego otwartego transporterka..zdjęłam kocyk.. a pod kocykiem zobaczyłam wielkiee oczy.. tak wlepione we mnie wielkie oczy, że aż mnie coś w gardle ścisnęło..
Ludzie.. to jest normalnie 8 cud świata..
Tak niesamowicie delikatna i piękna drobna koteczka..
Przejechałyśmy z Piwonią i z Izą do miejscowości Koprki
gdzie czekał na nas Piotr..
Piwonia całą drogę wąchała moją rękę..noskiem poocierała mój palec
[bo niestety zbyt tłusta rączka nie zmieściła się przez kratkę

]
i patrzyła się tak na mnie.. matko no nie mogę.. tak we mnie wlepiała oczka.. z taką ufnością.. troszkę się rozglądała co się tam dookoła dzieje.. a jak dojechaliśmy już na miejsce to nie wytrzymałam i wepchnęłam łapsko do kontenerka i wygłaskałam Piwonię..
Przechyliła główkę w moją stronę...
pomruczała troszkę..
nieśmiało nadstawiała uszko..
pożegnałyśmy się i pojechała "moja" delikatna jak kwiatek Piwonia...
Wszystkie znaki na ziemi i niebie mówią mi, że ktoś tam z góry nad nią czuwa.. nie wiem kto.. ale czuwa.. i daje mi znaki, że będzie dobrze !
Tylko te ścieżki mógłby jej wybierać mniej pokrętne
