» Śro lut 04, 2004 17:39
sterylizacja
Witam!
I znowuż jestem! Miałem trochę mało czasu, ale czas się znalazł. Możemy znowu podyskutować na temat sterylizacji. Jak już pisałem, nie mogę nikomu zabronić korzystania z >nowoczesnej< metody sterylizacji przez małe nacięcie, ale konsekwentnie BĘDĘ ODRADZAŁ.
Jest to operacja ryzykowna i może powodować szereg komplikacji, mało prawdopodobnych przy metodzie tradycyjnej. Jest dokonywana NA ŚLEPO przy użyciu haka i nawet doświadczony chirurg może łatwo popełnić błąd. Znam wiele przypadków komplikacji polegających na przebiciu jelit lub pęcherza, kiedy treść pokarmowa lub mocz przedostają się powoli do jamy brzusznej, a opiekun orientuje się, że coś jest nie tak w kilka dni po operacji, gdy kotka ma już obolały i wzdęty brzuch i zapalenie otrzewnej. I co wtedy? Druga, już normalna operacja w stanie zapalnym czy uśpienie?
Przerwanie jajnika przy wyciąganiu może spowodować rozlanie jego treści i permanentną ruję przez kilka lat. Jeśli przerwie się macica, urwany kikut może być już nie do wyciągnięcia przy pomocy haka. To nie musi być nawet wina chirurga, czasem te organy są słabe i łatwo się przerywają. Wnętrzności nie leżą swobodnie w jamie brzusznej, bo przelewałyby się jak woda, są ze sobą połączone tkanką, tłuszczem, naczyniami. Nie wyjmuje się spośród nich potrzebnych organów, tylko je wyrywa. Nie wierzcie w piękne zdjęcia, każdy, kto kiedyś fotografował wie, że te ładne są zwykle wybrane z setek innych.
Ina pisze, że >... korzyści z wykonywania tego typu zabiegu są duże, a ryzyko niewielkie<. Skąd to wiesz, Ino?
Twoja kotka miała szczęście, że wszystko poszło dobrze. Skąd wiesz, że szybciej doszła do siebie niż kotki po >dużym cięciu<, ile takich kotek widziałaś?
Zastanówmy się, jakie są te korzyści. Niewątpliwie są, i to duże. Nici rozpuszczalne są drogie, a potrzeba ich znacznie mniej. Czas chirurga jest drogi, a szycie jest łatwiejsze i krótsze. Operacje takie są tańsze i dlatego najczęściej wykonuje się je u kotów bezdomnych i schroniskowych. Śmiertelność w schroniskach i tak jest duża, kto będzie się zastanawiał, czy kotka >zeszła< po operacji czy z innych powodów, kto by tam prowadził taką statystykę. Jest jeszcze jedna korzyść, argument, że krótsza rana po operacji goi się łatwiej (co jest problematyczne) służy do uspokojenia sumień tych działaczy z ruchu obrony praw zwierząt, którzy godzą się na wypuszczanie kotek bezdomnych czy schroniskowych tuż po operacji. Zwierzęta bezdomne żyją i tak krótko, kogo obchodzi, czy taka kotka przeżyje?
A korzyść dla zwierzęcia, bo chyba o tej głównie powinniśmy dyskutować? Ta krótsza rana ? Dwa centymetry a nie cztery? Będzie goiła się dwa razy krócej? Czy stu robotników wykopie dołek sto razy szybciej niż jeden?
W metodzie tradycyjnej pole operacyjne jest dostępne i chirurg widzi, co robi. Spokojnie wypreparowuje odpowiednie narządy, ucina i zawiązuje, gdzie trzeba. Pomęczy się przy zaszywaniu, szycia jest więcej, ale szyje szwem krytym, nie wymagającym opatrunku i rana też łatwo się goi..
Od wielu lat sterylizujemy kotki metoda tradycyjną, bezdomne i domowe, po kilkadziesiąt rocznie. Kotki bezdomne przetrzymujemy przez dwa tygodnie, do pełnego zagojenia się rany, potem dzikie wypuszczamy, a łagodne i nadające się do adopcji oddajemy ludziom. NIGDY po takim zabiegu nie było komplikacji. Kotka dostaje osłonowo antybiotyk w czasie operacji i co najmniej drugi raz po dwóch dniach. Na drugi dzień po operacji już normalnie chodzi, je i załatwia się, na następny już skacze. Rana goi się szybko, zwykle przysycha bez żadnego opatrunku po kilku dniach, po dziesięciu można wyciągnąć zewnętrzną nitkę. Lub nie, są rozpuszczalne. Gdzie ta korzyść z krótszego cięcia?
Drugi problem, który poruszałem, wczesna kastracja kotów w USA i nie tylko. Podejrzewam, że wyjaśnienie tej sprawy jest prostsze, niż można się spodziewać. W USA przeprowadzane są okresowo przez obrońców praw zwierząt szeroko zakrojone akcje wyłapywania bezdomnych kotów i wtedy kastruje się wszystko, co się złapie, więc i małe. Jeśli się ich nie wykastruje, do czasu następnej takiej akcji za kilka miesięcy zdążą się rozmnożyć. Jest to zgodne z zasadą >cel uświęca środki< gdzie nadrzędnym celem jest ograniczenie populacji bezdomnych kotów. A ich zdrowie? Są niczyje, żyją i tak krótko.
Lansowana przez weterynarzy teoria o >nieszkodliwości< sterylizacji i kastracji w młodym wieku służy chyba tylko uspokojeniu sumień działaczy ruchu.
A obcinanie pazurów? Sprostowanie! Nie pazurów tylko PALCÓW. Po to żeby pazury nie odrastały trzeba usunąć jeden człon każdego palca razem z pazurem. To jest BARBARZYŃSTWO. Jak musi cierpieć taki kot po operacji, kiedy wszystkie łapy ma pokaleczone? Jak potem ma normalnie żyć. Takie zabiegi wykonywane są dla wygody właścicieli, chyba nie w interesie kota? Niewątpliwie jednak >uczeni< amerykańscy i na to znaleźli >naukowe< uzasadnienie. U nas takie zabiegi są zabronione, ale dochodzą mnie słuchy, że są wykonywane przez >uczynnych< weterynarzy ( za operację 800 zl, prawda, że nieźle? ).
Interes człowieka a interes jego najbliższego przyjaciela zwierzęcia ... Przemyślcie to.
Pozdrawiam, Juliusz.
p.s.
Matematyków podziwiam, moje gratulacje!
Pozdrawiam, Juliusz.