» Pt kwi 24, 2009 11:04
Ech, no ja działałam szybko, żeby go uratować. Zobaczyłam go, pobiegłam po koszyk, zabrałam go do weta, nakarmiłam i musiałam lecieć do domu. Jak przyszłam za jakąś godzinę, dwie potem to kota już nie było. I prawdopodobnie wtedy go zabrała, bo na drugi dzień byłam trzy razy i jedzenie było jak zostawiłam, a kota ani widu ani słychu. Potem chłopczyk powiedział mi, że kota zabrała jakaś pani. Oby go leczyła, jeśli tak, to bardzo fajnie, że znalazł dobry dom
Żyjemy po to by pomagać.