Z dobrych wieści:
Odnaleźli się własciciele suni,okazało ze to rodowodowa 4-letnia labradorka. Uciekla im juz wczesniej, miała zawsze obrozę z numerem, ale tym razem jej nie miała. Jest tez zaczpiowana takze i tak dziś bym namierzyla włascicieli. Mam nadzieje ze bedą jej lepiej pilnować, bo nie zawsze bedzie miala tyle szczescia i albo ktoś jej zrobi krzywdę albo rozjedzie ją samochód.
Kotka nie odrzuciła maluszków. Karmi dzielnie, chociaż dla mnie pozostaje kotką widmo. Jakoś znalazła dziurę w konstrukcji którą obudowałam szafę żeby nie przeniosła kociaków na beton i słyszac pewnie jak wchodzę na strych daje dyla.
Ale maluszki sa spokojne, dziś rano białasek się mył i gryzł tylna stopę. Burasek słodko ziewał

Wczoraj chyba przerwał im obiadek, bo buranio lezał poza pudłem i oboje byli tacy zdezorientowani i rozespani. I troszke popiskiwali pewnie kląc pod noskami "gdzie nasz obiadek". Ale póznym wieczorkiem juz spokojnie leżały przytulone do siebie w pudełku.
Kotka troszke słabo je, tylko bozite tunczykową...
I korzysta z kuwety
Piccolo już wrócił do normy
Ze złych wiesci:
dowiedzialam sie o wyrzuconej, oswojonej, czarnej, młodziutkiej koteczce. Kotka jest w krakowie....jedno jej dziecko rozjechał samochód, drugiego wyłapało schronisko. Kotka chodzi po osiedlu i starsznie płacze. W dodatku mieszka w okienku pod mieszkaniem pijakow, którzy ją bardzo przeganiają....kotka pilnie szuka jakieś DT....ja bym ją wzieła, ale z powodu maluszkow ograniczyłam przyjęcia nowych kotów
