Spokojny poranek przy maminym cycu. Jak miło i przyjemnie. Pojawia się dłoń - znana i lubiana, dłoń Pani czy Pana. Podnosi do góry jednego, drugie, trzeciego malca. Na chwilę wybucha protest, bo akurat jest pora karmienia, ale po chwili maluszki uspokajają się i przytulają do siebie. Dłoń wkłada je do kartonika i zamyka go starannie.
Świat, ograniczony teraz do kartonika, zaczyna się trząść. Maluchy nie wiedzą jeszcze, że znalazły się po raz pierwszy na dworze, że już za chwilę wraz z kartonem trafią do kontenera na śmieci. Dookoła unosi się dziwny, intensywny zapach. Zamknięty kartonik leży na stercie śmieci. Co jakiś czas słychać przytłumione głosy z zewnątrz, a na kartonik spadają kolejne torby odpadów. Maluchy zaczynają być głodne, zaczynają nawoływać matkę. Ale ona nie odpowiada...
Kolejne trzęsienie ziemi! Kontener unosi się z podłoża i jego zawartość przesypuje się do gigantycznego pojazdu. Warkot śmieciarki zagłusza płacz maleństw. Kolejne etapy podróży i kolejne stosy śmieci przywalają kartonik i przygniatają maluszki.
Z łoskotem otwiera się brama sortowni. Zawartość śmieciarki spada na taśmociąg. Kartonik dociera do hali sortowni. Tu jest nieco ciszej, może dlatego ktoś wreszcie słyszy płacz kociąt.
Odpadek, Odrzutek i Ogryzek. Ok. 3-3,5 tyg. Znalezione w kartonie w sortowni śmieci w czwartek. Dopiero dziś trafiły do mnie, wolę się nie zastanawiać co jadły do tej pory. Lekki KK, trochę obsrane. Straszliwie głodne. Ufne i bardzo kochające ludzi, a zwłaszcza ludzi posiadających butelkę z mleczkiem...
Na razie szukają sponsora (kupiłam im dziś na krechę mixol, conwalescence i nieco na wyrost weaning - łącznie ok. 200 pln). Jeśli w ciągu kilku dni dojdą do jakiejś formy - będą szukać innego tymczasu: ja mogę się nimi porządnie zająć tylko do max. weekendu majowego. Prosimy o bazarki i wpłaty. I kciuki, zwłaszcza dla Odrzutka.
I wielkie podziękowania dla pracowników sortowni!