Zawiozłam do lecznicy Smulikowskiego (Powiśle), miałam umowiony termin kastracji
Ale koteczka na kastrację nie dotarła...

Wyjęłam klatkę owiniętą nakryciem z samochodu i postawiłam na chodniku. Trwało to ułamki sekund - usłyszałam szczęk metalu - kotka szamocząc się przewróciła klatkę na bok. Pod tym kątem, udało się jej uchylić drzwiczki (od strony kółeczek). Śmignęła mi doslownie przez ręce, desperacko próbowałam zablokować drzwiczki... zniknęła za ogrodzeniem przy kamienicy.
Gdybym mogła zawrocić czas...

Strasznie mi szkoda tej kici.
To młoda, drobna, zupełnie czarna koteczka.
Zostawiłam telefon gospodarzowi posesji, i jednej z pan, która dokarmia koty. krążyłam w okolicy Dobrej i Smulikowskiego ponad godzinę, ale było to bezcelowe. Kotka jest absolutnie dzika, więc prawdopodobnie gdzieś schowała się. W lecznicy też wiedzą.
Jedynym plusem jest to, że ktoś w okolicy koty dokarmia, ale nie udało mi się spotkać głównej karmicielki. Minuesem jest to, że kicia jest w szoku...

Uważajcie, nie powtórzcie mojego błędu i zabezpieczajcie klatki-łapki. zawsze.


Z KLATKI ŁAPKI KOT MOŻE UCIEC.
KLATKĘ WARTO ZABEZPIECZAĆ KAŻDORAZOWO.
Z OBYDWU STRON.
Może za kilka dni, kicia uspokoi się i zglodnieje na tyle, że pojawi się w miejscu karmienia

Czy ktoś z Was zna te rejony?
Okolice lecznicy przy Smulikowskiego?
Bardzo proszę o pomoc, informacje o karmicielach itp.
Będę musiała zorganizować podbierak - obawiam się, że po raz drugi kicia nie wejdzie do klatki. No i pojadę łowić kicię, oby tylko była szansa
