No to obiecana na dziś dalsza część opowieści, pt. Zdziwienie kotów: bezcenne
Na pierwszy ogień poszedł Maciuś. Wszedł do kuchni i wryło go w podłogę, gdy zobaczył to coś. Znieruchomiał wpatrując się w to dziwo. I gołym okiem dostrzec można było usilne próby nawiązania łączności z własnym mózgiem, celem zidentyfikowania tego czegoś...
Na pomoc przyszedł nos... Chłopcy zrobili noski - noski i już było jasne, że to Karol, tylko jakiś goły
Jako druga lekki szok przeżyła Blanka. Nią jednak zawładnęło współczucie. Podbiegła do psa i bardzo uważnie go obwąchała, kawałeczek po kawałeczku. I przyjęła obecny stan rzeczy.
Na koniec Bruno - panikarz. Był akurat w kuchni, gdy weszłam tam z Karolem. Na widok psa zaczął pluć!

No to zaniepokojony psiak podbiegł do niego, żeby sprawdzić co się stało jego
kotku Brunu. A kotku Brunu do parskania dołączył łapoczyny

Najeżył się jak szczota i uciekł na grzejnik. Do końca dnia pluł, prychał i jeżył się na widok psa. Musieliśmy ich bardzo pilnować... W nocy chodził psa z daleka podglądać. Dziś też zachowuje duży dystans. Mam nadzieję, że się przyzwyczai.
A w najbliższych planach mam pokazanie zdjęć Blanki na jej nowym "posłanku"
