Też tak mi się skojarzyło, że jakaś koala
Balbi dzisiaj postanowiła spać w ogrodzie. Ułożyła się na takim specjalnym legowisku pod Hiltonem i była bardzo zdziwiona, że chcę ją zabrać do łóżka, jak pan Bóg przykazał, bo w końcu to jest naturalne miejsce spania kota, a nie jakieś ogrody w nocy.
Pertraktowałam z nią po dobroci, po prośbie i groźbie. Nic nie skutkowało.
Ona zostaje i już.
To ją w końcu cap za futro i do domu. A jak się darła! A jak warczała!
Najgorsze wyrazy powtarzała po kilka razy i tak dla wszystkiego od razu w domu dała niewinnemu Miciowi w pysk
To on, matoł, tak siedzi i patrzy na Balbusię mydlanymi oczami, no co, no co ja ci zrobiłem, głupia jakaś jesteś, czy co?
Mić kompletnie nie reaguje na żadne zaczepki Balbuni, która wokół niego nieustająco wykonuje indiańskie tańce, wrzeszczy, uszy kładzie do tyłu, prycha, a on patrzy jak na durnowatą. Ale jak się tylko odwróci, to zaraz taka rozplaskana czołga się za nim i obwąchuje Micia ogon i nie tylko
No nic, śpimy. Cośka padła, Mić na swojej kanapie, Czitka niewiadomogdzie, Balbi trup "na ament" w koszyku na kaloryferze.
Dobrej nocy!